Akutagawa:
Minęło już 116 lat, 9 miesięcy i 13 dni od kiedy pierwszy raz trafił do tego miasta. Na początku ludzie się go bali, to zrozumiałe. W końcu kto by się nie bał bladego mężczyzny z czerwonymi oczami, ostrymi kłami, do tego pijącego krew? Ale po latach rozmów, bojów i wyrzeczeń udało mu się dogadać z mieszkańcami, którzy z roku na rok robili się coraz przyjaźniejsi w stosunku do niego. Już nie obwieszali się czosnkiem, nie wysypywali soli przed drzwiami, ani nie rzucali w niego różańcami. Teraz żyli w zgodzie i harmonii. Co jakiś czas w miasteczku typowało się jedną osobę, która miała zostać oddana mu na "ofiarę" - przychodziła do niego, oddawała trochę krwi, dostawała całą butelkę soku z marchewki i mogła wrócić do domu. W zamian za to obiecał ochraniać miasteczko przed jakimikolwiek zagrożeniami.
Mimo że Akutagawa Ryunosuke był jedynie dhampirem, to i tak był potężny, dlatego właśnie miedzy innymi wzbudzał respekt i podziw. W przeciwieństwie do wampirów, jego nie spalały promienie słoneczne, a woda święcona nie topiła mu skóry. Gdyby nie to, że musiał pić krew i był długowieczny, inni uznaliby, że jest zwykłym człowiekiem.
- Bardzo przepraszam, że niepokoje pana o tak późnej porze - jeden z mieszkańców miasta przyszedł do Akutagawy w środku nocy i zakłócił jego sen. Mimo przeprosin, nie wyglądał na specjalnie skruszonego. - Ale do miasta przybyli podróżni i nie mogą znaleźć miejsca w gospodzie dla jednej osoby. Byłbym naprawdę wdzięczny, gdyby pozwolił mu pan spędzić u siebie kilka nocy. Obiecuję, że nie będzie sprawiał panu problemu.
Akutagawa westchnął. Jego posiadłość na wzgórzu często pełniła funkcję przytułku dla zbłąkanych ludzi. Jedna ze służących - poltergeist Higuchi Ichiyou - nie potrafiła powstrzymać wzruszenia na widok zziębniętych i głodnych ludzi i zapraszała ich na ciepły poczęstunek, a także pozwalała im zająć któryś z wielu pokoi na jakiś czas. Dhampir nie miał jej tego specjalnie za złe, jednak zawsze kazał jej rozmieszczać podróżnych jak najdalej od jego prywatnych sypialni i gabinetu. Wolał mieć spokój.
- Nie przeszkadza mi to, jednak następnym razem załatw to bez budzenia mnie - ziewnął zasłaniając usta. - Wiem, że w waszych wyobrażeniach wampiry to stworzenia nocne, ale ja cenię sobie sen.
Mężczyzna pokiwał głową i odsunął się o krok, aby ukazać osobę stojącą za nim.
W tym momencie Akutagawa poczuł, jakby stracił grunt pod stopami, a świat skurczył się jedynie do postaci szczupłego, jasnowłosego chłopaka, który niepewnie zawiesił na nim wzrok. Otworzył lekko usta w zdumieniu. To przecież on...! Tyle lat czekał, aby móc ponownie go spotkać, a teraz sam przychodził do jego domu. Opanuj się - skarcił się w myślach. - Przecież cię nie zna. Jeszcze.
- Witaj - przywitał go nieco chłodno, odzyskując rezon. Nie mógł przecież od razu rzucić mu się w ramiona. Tylko by go przestraszył. - Jestem Akutagawa Ryunosuke. Miło mi.
Atsushi:
Życie Atsushiego zawsze było jakieś... dziwne. Jego rodzina była biedna, więc gdy urodziło się kolejne dziecko, oddali je do sierocińca prowadzonego przez zakonników. Uczyli oni Atsushiego, że wszystko co jest "nieboże" jest grzechem. Wszelkie stworzenia magiczne, ludzie pałający się magią, a przede wszystkim wampiry były największym złem tego świata. Jednak chłopak czuł gdzieś w środku, że to nie jest do końca prawda. Przecież wampiry nie atakowały masowo ludzi, prawda? Czarownice nie rzucały ciągłych klątw, a nawet kiedyś widział jak jakaś kobieta sprawiła, że zwiędły kwiat ponownie zakwitł. Czy osoba, która zrobiła coś takiego, była zła? Ponieważ chłopak nie pałał nienawiścią do takich istot, w sierocińcu był obiektem pogardy i przemocy. Jednak nie chciał zmienić swoich przekonań, próbował, jednak coś w środku mu na to nie pozwalało. No i te sny... Od pewnego czasu w snach męczyła go sylwetka mężczyzny, którego nigdy nie widział. Był on zawsze oddalony do Atsushiego, tak, że nie widział dokładnie jego twarzy. Jednak wydawał się on smutny. Okropnie smutny. Ale dlaczego? Jedyne co Atsushi widział dobrze to jego włosy - dziwnie ścięte, czarne z białymi końcówkami na dłuższych kosmykach opadających przy policzkach. Wiele razy w tych snach, gdzie był mężczyzna, próbował się do niego zbliżyć, jednak miał wrażenie, że chodzi w miejscu. Męczyły go te sny, zaprzątały myśli. O co w nich właściwie chodziło?
Pewnego dnia dyrektor jego sierocińca stwierdził, że brakuje im miejsc, dlatego wybrał kilka grup dzieci i porozsyłał je do różnych sierocińców w kraju. W jednej z takich grup znalazł się Atsushi. Musiał przyznać, że odczuł ulgę. Nowy sierociniec, czyli nowy początek. Może w nim będzie lepiej traktowany? Było by miło... Jednak w jednym z miast gdzie się zatrzymali okazało się, że brakuje jednego pokoju. Oczywiście, opiekunowie zdecydowali, że to Atsushi nie będzie spał w gospodzie. Całe szczęście mieszkańcy miasta pomogli mu znaleźć nocleg.
- Zatrzymasz się u naszego pana. To naprawdę miły typ, tylko wygląda strasznie - staruszek, który prowadził go do posiadłości, która dla biednego chłopaka wyglądała jak jakiś zamek, uśmiechnął się ciepło, co dodało mu nieco odwagi.
- Ale czy to nie będzie problem? Jest środek nocy, to niegrzecznie go budzić... - powiedział nieco niepewnie, na co mężczyzna się zaśmiał.
- Spokojnie, będzie dobrze. Nie przejmuj się tym chłopcze.
Tak więc próbował się nie przejmować. Poprawił na ramieniu torbę ze swoim malutkim dobytkiem, drugą parą szmacianych kapci, dwoma koszulami i parą podartych spodni i stanął za mężczyzną gdy ten zapukał do drzwi.
Wampiry...? Czyli ten mężczyzna to wampir...? Słyszał od opiekunów, że w tym mieście jeden żyje. Ostrzegali ich i kazali trzymać się od niego z daleka pod groźbą trafienia do Piekła za samo spojrzenie na niego, a teraz Atsushi ma spać pod jego dachem? Super.
Spojrzał niepewnie na mężczyznę i poczuł się jakby ktoś dał mu w twarz. Czy to on...? Mężczyzna ze snów? Te dziwne włosy, był tak podobny, że to aż było niemożliwe.
- A-Atsushi Nakajima, przepraszam za najście o tak późnej porze - przedstawił się, lekko się kłaniając jako wyraz szacunku.
Wprowadzony do środka rozejrzał się. A więc tak wyglądał dom wampira? Dość... przyjaźnie. Chociaż chłodno.
Akutagawa:
Wciąż nie mógł przestać wpatrywać się w chłopaka. Wyglądał identycznie jak w dniu, w którym widział go po raz ostatni. Wychudzony, z cieniami pod oczami, lekko trzęsący się, blady, zmizerniały. Tylko jak zawsze te piękne, duże oczy błyszczały fascynacją i niewinnością. A nawet jeden z kosmyków w jego włosach był czarny, Akutakawa pamiętał, kiedy tamten próbował zmienić sobie kolor włosów, ale udało mu się to tylko na małym kawałku i wmawiał dhampirowi, że tak właśnie miało być i nie, nie musi tego odwracać. Westchnął. Ah, wspomnienia.
- Postawmy sprawę jasno, Nakajima - spojrzał na niego przez ramie, wchodząc po schodach. - Jestem dhampirem, a w mojej posiadłości pracują inne magiczne stworzenia. Pojawiające się znienacka poltergeisty, wyjące nocami wilkołaki, nawet mam u siebie dullahana, ale nim się nie trzeba przejmować, bo nie wychodzi ze swojego pokoju - zaprowadził go na drugie piętro, gdzie zazwyczaj nikt z gości nie miał wstępu. Ale to był ON, jego Atsushi, przecież znali się nie od dziś. To oczywiste, że miał przygotowany dla niego pokój jak najbliżej swojego. - Dlatego nie zdziw się, gdy będziesz słyszał dziwne dźwięki, ani nie bój się żadnego z domowników. Pod moim dachem nikt nie zrobi ci krzywdy, przeciwnie, każdy będzie cie chronić.
Otworzył drzwi do sypialni. Akutagawa pamiętał dobrze, że Atsushi nie lubił dużych przestrzeni, dlatego to pomieszczenie było raczej skromne w porównaniu do reszty pokoi na tym dworze. Znajdowało się tu ogromne loże, obok ozdabiana szafka nocna z przenośna, małą lampką naftowa na niej. Pamiątka z dawnych lat, gdy razem wieczorami czytali do późna książki z fantastycznymi opowieściami i bajkami, które obaj naprawdę lubili. Przy przeciwległej ścianie stałą ogromna, dębowa szafa zapełniona ubraniami Atsushiego z niemal każdej epoki, w jakiej Akutagawa go spotykał. Obok dębowe biurko z rozsypanymi nań pamiątkami z ich wspólnych podroży. Nawet można było dostrzec tam stateczek zrobiony z łupiny orzecha, kawałka gałązki i chusteczką-żaglem. A po prawej stronie tej zabaweczki stał dumnie ogromny globus, na którym granatowym atramentem zaznaczyli kiedyś miejsca, które chcieliby odwiedzić w przyszłości oraz czerwonym te, w których już byli. Tego drugiego koloru była cala masa.
Na jednej ze ścian były drzwi prowadzące do prywatnej łazienki. Oczywiście w posiadłości znajdowały się ogromne łaźnie, z których mógł korzystać każdy z odwiedzających, ale i jego, i Atsushiego sypialnie miały je domontowane.
- Czuj się jak u siebie, proszę. Jesteś może głodny? Mogę iść obudzić kucharza, aby przygotował ci coś na ząb. Nie, to nie jest żaden kłopot - uciął od razu, gdy tylko zobaczył, że chłopak otwiera usta, pewnie aby zaprotestować.
Atsushi:
Naprawdę dziwnie się czuł, gdy wampir się tak na niego patrzył. Był brudny? Cóż, to nawet możliwe.
Słysząc o tych wszystkich stworzeniach przełknął ślinę. Jeśli za spotkanie z wampirem groziło mu potępienie, to co dopiero teraz gdy dowiedział się o tym, że ma spędzić kilka nocy w tym przytułku dla potworów. No pięknie. Ale... czym był dullahan? Chociaż chyba nie chciał wiedzieć.
- Dobrze, panie Akutagawa... - skoro nie zrobią mu krzywdy, postanowił być dzielny, chociaż jego wychowana w strachu przed tymi stworzeniami świadomość kazała mu zawrócić i nawiać.
Wszedł do sypialni i rozejrzał się. Na widok przedmiotów na biurku przeszedł go dreszcz. Nie mogąc się powstrzymać podszedł do niego i podniósł małą łupinkę. Miał wrażenie, jakby ją kiedyś widział. A przecież był tu pierwszy raz. Czuł się dziwnie, każdy z dupereli na biurku wręcz do niego krzyczał, ale on nie był w stanie ich zrozumieć. Co się z nim działo? Może był śpiący... Tak, to na pewno wynik zmęczenia podróżą. Musi się wyspać.
Słysząc propozycję mężczyzny, już otwierał usta, by powiedzieć, żeby się nie kłopotał, jednak na jego słowa zamknął je. Zaraz jednak znów je otworzył.
- Nie trzeba, nie jestem głod... - i w tym momencie zaburczało mu w brzuchu. Jego policzki przybrały czerwony kolor. - Naprawdę nie trzeba, mogę zjeść rano. Obudziłem pana swoim przyjściem, nie chcę bardziej kłopotać.
Jednak dhampir miał to tłumaczenie za nic. Chłopak westchnął, naprawdę mógł poczekać... Dla niego pójście spać głodnym to nie była żadna nowość. Odłożył torbę i poszedł za nim do kuchni.
Kucharz przeszedł niezbyt zadowolony z tego, że ktoś go obudził, co było widać po jego wzroku. Mężczyzna wyglądał dość... Dziko. Atsushi podejrzewał, że był to jeden z wilkołaków, o których mówił Akutagawa.
- Co chce do jedzenia? - spojrzał na chłopaka, który zaraz uciekł wzorkiem. Może i nic mu nie zrobi, ale Atsushi miał inne wrażenie.
- Jajecznicę i kawałek chleba poproszę... - powiedział cicho. Nie chciał sprawiać problemu, a to była najszybsza potrawa jaką można zrobić. Chociaż miał wielką ochotę na ryż w herbacie...
Gdy poczuł jak smażą się jajka, głośniej zaburczało mu w brzuchu, na co kucharz się zaśmiał, chociaż brzmiało to nieco jak mieszanina śmiechu i szczekania. Dość ciekawy dźwięk.
- Oj dzieciaku, jak chcesz coś więcej zjeść to mów śmiało. Większa część towarzystwa w tym domu albo nic nie je, albo zjada naprawdę dziwne rzeczy, więc gotowanie normalnych potraw sprawia mi dużo przyjemności. Masz - postawił przed nim talerz i kubek z herbatą. - Jeśli to wszystko, panie Akutagawa, to ja wracam spać. Dobrej nocy!
Atsushi podziękował i wziął się do jedzenia. Był tak głodny, że niemal wylizał talerz.
W drodze powrotnej do pokoju wpadli na ducha pokojówki. Była ona blondynką, z włosami spiętymi w dokładny kok. Na widok gościa uśmiechnęła się szeroko.
- Mamy gościa? Panie Akutagawa przepraszam, powinnam się nim zająć, a tak to musiał się pan kłopotać. Odprowadzę gościa do... - na moment się zacięła. - Jesteśmy na drugim piętrze, prawda? Co on tu robi? Chłopcze, pokoje gościnne są na pierwszym piętrze, drugi jest przeznaczony tylko dla pana Akutagawy.
Akutagawa:
Kiedy Atsushi wziął do ręki zabawkowy statek, zacisnął usta. No tak, przecież działo się tak za każdym razem, gdy kolejna jego reinkarnacja widziała coś, co należało do niej. Ale rzadko kiedy przypominały sobie o swoich poprzednich życiach, co nie przeszkadzało Akutagawie kochać każdego nowego Atsushiego coraz bardziej i bardziej.
Uśmiechnął się lekko z rozczuleniem widząc ten uroczy rumieniec. Cały on, jak zwykle uprzejmy i starający się nie sprawiać kłopotów innym.
- Gajeel na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu, by przyrządzić coś głodnej osobie. Może i wygląda na strasznego, ale ma dobre serce.
Sam też był nieco spragniony, dlatego pozwolił sobie na wypicie szklanki soku. Mimo wszystko nie był wampirem, a dhampierm, mógł spożywać zwykłe jedzenie, jednak nie było mu ono potrzebne do przeżycia.
- Dodaj do tej jajecznicy cebule, kiełbasę i bekon - rozkazał cicho. - Byle dużo. Nie chcę, żeby obudził cały dwór burczeniem w brzuchu.
Pożegnał kucharza skinieniem głowy i w ciszy obserwował zajadającego się chłopaka. Wiedział, że może mu wydać się dziwne takie uporczywe wpatrywanie, a nawet irytujące, ale nie mógł się powstrzymać. Od lat nie widział jego reinkarnacji i już powoli tracił nadzieję, że ponownie go spotka. A tu mila niespodzianka. Nie miał nawet mu za złe tego, że obudził go w środku nocy. Mógł go nawet za fraki wyciągnąć z samego środka spotkania Rady Wampirów, nie przeszkadzałoby mu to.
- Tamaki - rzucił w przestrzeń i zaraz przy nim zmaterializowała się zjawa wysokiego i szczupłego chłopaka w białym fraku, który wyglądał tak, jakby dopiero co się wybudził (chłopak, nie frak). Co było niemożliwe, zjawy nie spały, co innego poltergeisty. - Obudź Sogo i każ mu przygotować kąpiel dla naszego gościa. W tym pokoju na drugim pietrze, obok mojego.
Duch ukłonił się i zniknął tak szybko jak się pojawił.
Gdy Atsushi skończył jeść, to zaraz przy nim pojawił się kolejny duch, tym razem niskiej dziewczyny z dużymi, brązowymi oczami i niebieskimi włosami zgarniętymi do tyłu apaszką, która wzięła od niego naczynia i zniknęła w kuchni, aby je umyć. Przy okazji uśmiechnęła się do nich miło i życzyła dobrej nocy.
- To była Levy. Narzeczona Gajeela. Staraj się nie być dla niej nad wyraz uprzejmym, bo z kucharza jest chorobliwy zazdrośnik - zagadał, gdy udali się z powrotem do pokoju chłopaka. Na nieszczęście wpadli na Higuchi. Akutagawa zmierzył ją zimnym spojrzeniem, żałując w tym momencie, że nie potrafi tak jak prawdziwe wampiry komunikować się telepatycznie. Mógł się spodziewać, że pokojówka zacznie coś podejrzewać, gdyby zobaczyła gościa na drugim piętrze, jednak pracowała tu na tyle krótko, że nie czuł potrzeby, aby wyjaśniać jej, dlaczego ma sprzątać ten jeden specjalny pokój i dla kogo on jest uszykowany. Właściwie to o reinkarnacjach jego ukochanego wiedziały tylko dwie osoby, z którymi nie miał zbytnio ochoty odnawiać kontaktu.
Objął zaborczo ramieniem stojącego obok chłopaka i delikatnie przyciągnął go do siebie.
- To nie będzie konieczne, Higuchi. Myślę, że Nakajimie o wiele wygodniej będzie w pokoju na drugim pietrze niż na jakimkolwiek innym.
I pociągnął go w głąb korytarza. Higuchi nieco zszokowana ukłoniła się tylko i rozpłynęła w ciemnościach nocy.
Nie chciał, aby Atsushi zraził się co do niego przez takie niewłaściwe zachowanie, jednak nic nie mógł poradzić na to, że wręcz pragnął jego towarzystwa, jego dotyku, chciał słyszeć jego głos i czuć zapach tych śmiesznie obciętych włosów. Chociaż może akurat teraz nie...
- Nie chciałbym urazić cię w żaden sposób, ale zasugerowałbym kąpiel. Wiem, że musisz być zmęczony po podroży, jednak wolałbym, aby woda się nie zmarnowała. Ubrania na zmianę znajdziesz w szafie, wybierz jakie tylko chcesz. Jeśli będziesz czegoś ode mnie potrzebował, mój pokój jest zaraz obok, a jeśli wolisz poprosić o coś ducha, po prostu wypowiedz jego imię z chęcią zobaczenia go, a na pewno cie usłyszy. Tamaki zjawi się w oka mgnieniu - uśmiechnął się delikatnie i nie będąc w stanie się powstrzymać, pogładził go po policzku. - Śpij dobrze, Nakajima.
Zamknął za sobą drzwi sypialni, przeklinając w myślach swoje słabe opanowanie.
Atsushi:
Czuł na sobie jego wzroki czuł się z tym dziwnie. Czemu wampir tak mu się przypatruje? Z tego co mówił mu staruszek, to ludzie często tu nocowali, więc nie był jakimś ewenementem.
Uśmiechnął się do małej dziewczyny. Jak na ducha nie wyglądała strasznie.
- Narzeczona? Ale to duch... A on jest wilkołakiem, prawda? - jak oni chcą... co?
Pokoje są na pierwszym piętrze? Czemu więc wampir zaprowadził go na drugie? Zaskoczony przysunął się bliżej niego, a w głowie miał setki pytań, chociaż najgłośniejszym było "dlaczego"? Po co on go tak złapał? I czemu go nie puścił gdy szli do pokoju? Czy powinien się go bać?
Zarumienił się na jego uwagę. Naprawdę tak bardzo śmierdział?
- P-przepraszam... Z chęcią skorzystam z kąpieli, dziękuję... - pogłaskany po policzku zamarł. Niczego już nie rozumiał co takiego się działo?
Chwilę patrzył na zamknięte drzwi, po czym poszedł do łazienki. Była ona mała, jednak miała wszystko co potrzeba. Wygodną wannę, ubikację, lustro oraz zlew. Naprawdę, jak wszystko się tu mieściło? Nie wiedział, kto przygotował mu kąpiel, jednak z chęcią z niej skorzystał. Odetchnął głęboko, gdy wszedł do ciepłej wody, tego potrzebował po rewelacjach wieczora. Próbował sobie wszystko ułożyć w głowie. Wampir, który wygląda jak człowiek z jego snów. Ale jakim cudem? Czemu był do niego tak podobny? No i jeszcze to dziwne uczucie, które opanowuje go jak tylko spojrzy na te bibeloty na biurku... Próbował to wszystko zrozumieć, jednak nie był w stanie. Myślał tak długo, aż w końcu woda stała się zimna. Wyszedł więc z wanny i spuścił wodę. Wytarł się i owinięty w pasie ręcznikiem poszedł do pokoju, gdzie otworzył szafę... I znów doznał tego dziwnego uczucia. Niepewnie dotknął jednej z koszul, po czym ją wyciągnął. Wygląda na bardzo starą, z masą falbanek i koronki. Czemu była w szafie? Wyciągał każdą rzecz, każda wygląda jak z innego świata. Bardziej lub mniej koronkowe, a wszystkie jakieś znajome. W końcu jednak wśród nich znalazł jedną, jedyną zwyczajną długą koszulę, którą na siebie założył. Ze zdziwieniem zauważył, że rękawy były idealne, jak na niego. Położył się do łóżka i przytulił się do poduszki. Nie ma co się przejmować tym dziwnym uczuciem. Za dwa dni ruszają dalej, do nowego sierocińca. Już nigdy tu nie wróci, więc nie ma co o tym myśleć. Zmęczony, zasnął w końcu.
Akutagawa:
Pokiwał głową.
- Owszem, on jest żywy, a ona martwa, dlatego na razie są narzeczeństwem. Zamierzają się pobrać, kiedy Gajeel umrze. Do tego czasu Levy będzie na niego czekała - eh, wilkołaki, te to maja pomysły. Te byłe wilkołaki także; Levy, gdy jeszcze żyła, była dzieckiem nocy zmienionym w potwora właśnie przez Gajeela, który zajmował się nią najpierw z poczucia obowiązku, a później zakochał się w niej po uszy. Niesamowicie dotknęła go śmierć partnerki, dlatego najpierw chciał popełnić samobójstwo, ale dziewczyna ukazała się przed nim jako duch i zabroniła mu tego. Kiedy Akutagawa spytał ją, czy przez to Gajeel nie stałby się duchem, nie mogła mu odpowiedzieć. Tajemnice świata zmarłych dostępne są jedynie dla duchów.
Był głupi, głupi, tak niemożliwie głupi, jak tylko się da! Po co w ogóle naruszał przestrzeń osobistą Atsushiego, przecież tylko go wystraszy. Dobrze wiedział, jak jeden z jego poprzedników zachowywał się, kiedy nie był w stanie opanować radości z ponownego ujrzenia ukochanego. Do końca życia nie zapomni tego obrzydzenia na jego twarzy zmieszanego ze strachem i niedowierzaniem. Nie chciał już nigdy więcej wywołać takich uczuć u osoby, którą cenił ponad wszystko inne na tym świecie.
- Skoro jest podróżnym, to pewnie niedługo ruszy w drogę - powiedział do swojego odbicia w lustrze zaraz po tym, gdy obmył twarz. Musiał wymyślić sposób, który przekona Atsushiego do pozostania w jego posiadłości. Nie chciał pozwolić mu odejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz