Akutagawa:
Naprawdę z trudem powstrzymał się, aby nie parsknąć śmiechem. Atsushi mimo tego, co potrafił robić w łózko, był prawdziwym wstydziochem i rumienił się od najmniejszej błahostki. Dzięki temu był niemożliwie wręcz rozkoszny, nie ważne ile razy by się reinkarnował. Zawsze był słodki.
Tak samo jego krew, którą ponownie poczuł, gdy wedle życzenia ukochanego ugryzł mocniej. Zlizał ją, ale zamiast przełknąć, pozostawił na języku. Chciał, aby chłopak również ją posmakował. Bo mimo że nie był stworzeniem, które potrzebowało tej czerwonej posoki do życia, to wiedział, że jego też podniecała krew. Po tylu latach zdążył nauczyć się go na pamięć.
- Nad czym tu rozmyślać? - spytał z rozbawieniem. Przecież obaj dobrze wiedzieli, że za chwilę i tak będą kompletnie nadzy, a ten jeszcze się głowi nad takimi głupotami. Nie czekając na niego, sam rozpiął spodnie, ale nie robił z nimi nic więcej, oczekując na następny ruch kochanka. Bo skoro był już taki odważny, to ciekawiło go, co zamierzał jeszcze zrobić.
A sam zacisnął nieco mocniej dłoń na jego członku, który cały ten czas stymulował. Z chęcią zająłby się jego dolnymi partiami ciała w nieco inny sposób jeszcze, ale tak dawno nie całował Atsushiego, że musiał nadrobić te dekady samotności.
Stęknął głośno i oparł czoło o jego ramię. Cholera, to, że Ryunosuke był dhampirem sprawiało, że dotyk chłopaka niemalże go parzył. Ale to było tak przyjemne, tak dobre, że nie miał zamiaru na to narzekać. A kiedy jeszcze tamten zabawił się jego najdelikatniejszym miejscem, nie mógł powstrzymać zawstydzających odgłosów ociekających spomiędzy warg.
- Atsushi...! - westchnął wprost do jego ucha, które zaraz delikatnie polizał i złapał w zęby. Wiedział, że akurat z tym miejscem powinien obchodzić się czule.
Atsushi:
Zamruczał zadowolony, czując słodki posmak swojej krwi na jego wargach. Nie wiedział, czy sam z siebie to lubił, czy to przez długie obcowanie z dhampirem podniecała go krew, jednak coś w tym było.
- Oj, daj mi chociaż poudawać niewinnego, co? - zaśmiał się cicho. - W tym wcieleniu to będzie mój pierwszy raz.
Spojrzał na niego niezadowolony, gdy sam rozwiązał sobie spodnie. To było jego zadanie. A chciał zgrywać takiego niewinnego, dać się wyszaleć wampirowi... Nie ma tak. Bez zbędnych ceregieli chwycił mocno jego członek. Doskonale pamiętał, że na Ryu ich różnica temperatur działała nawet bardziej niż na niego. Stymulował go, zachwycony tą reakcją.
Po plecach przebiegł mu dreszcz, a z ust wydobył się cichy jęk, gdy dhampir złapał za jego ucho. Jakim cudem on ma taką dobrą pamięć i wie, co Atsushi lubi? Znaczy robili to już naprawdę wiele, wiele razy... Ale to był taki mały szczegół.
W końcu jednak uznał, że takie trzymanie rąk w spodniach nie jest zbyt wygodne. Wstał więc i rozebrał do końca najpierw Akutagawę, z potem siebie. Zawisł nad nim.
- Nie mam za ciepłych rąk? - spytał, delikatnie całując szyję dhampira. - Wiem, że to ciepło jest przyjemne, ale nie możemy przesadzać... Mogę iść włożyć ręce do zimnej wody.
Korzystając z tego, że to on był teraz na górze, postanowił zająć się swoim ukochanym, wynagrodzić mu jakoś te 80 lat samotności. Całował, gryzł i ssał jego skórę, dobrze wiedząc, że wszystkie ślady, które zostawi, znikną w przeciągu krótkiej chwili. Zero zabawy z takim nieśmiertelnym.
Akutagawa:
Uwielbiał to, jak chłopak reagował na jego dotyk, na każde muśnięcie ustami czy ugryzienie. Nawet najmniejsza jego akcja była nagradzana cudownymi westchnieniami, jękami i drżeniem ciała. To, że Atsushi był tak niemożliwie wręcz czuły, było dla dhampira cholernie podniecające.
Choć nie można zapomnieć również o tym, że chłopak potrafił dominować, co udowadniał mu dzisiaj co chwila. Uśmiechnął się i pokręcił głową na jego pytanie.
- Nie mam najmniejszego zamiaru pozwalał ci opuszczać tego łóżka przez najbliższy czas - dłońmi przejechał delikatnie po jego bokach. Nawet jeśli ten dotyk niemal go parzył, to i tak uwielbiał czuć na skórze to gorąco. A Atsushi przez podniecenie był o wiele cieplejszy. - Zbyt długo na ciebie czekałem, żeby pozwolić na choć chwilę przerwy.
Wiedział dobrze, że ta gra wstępna powoli robiła się... cóż, nie powiedziałby, że nudna, ale jednak chciał już przejść do konkretów.
Naślinił palec i powoli włożył go w ukochanego. To faktycznie był jego kolejny pierwszy raz, dlatego musiał go naprawdę dobrze rozciągnąć, aby ten czuł jak najmniej bólu. Gryzienie czy drapanie do krwi to jedno, ale rozrywanie tyłka to zupełnie inna rzecz.
Przez głowę przeleciała mu głupia myśl. Spojrzał na szafkę nocną, zastanawiając się, czy Atsushi chciałby na ten raz urozmaicenia, ale jednak szybko odrzucił od siebie ten pomysł. Nie widzieli się jakieś 80 lat, chciał go posiąść całego. Tylko on, bez żadnych dodatków i zabawek.
Takie ekscesy zostawi na drugą rundę.
- Atsushi? - spytał, chcąc upewnić się, że jego ukochany już się przyzwyczaił do lekkiego dyskomfortu w dolnych partiach ciała i dołożył kolejny palec. Drugą dłoń powoli przesuwał po stojącym członku chłopaka. Bardzo, bardzo powoli. Z sadystycznym zadowoleniem obserwował, jak Atsushi jest coraz bardziej niecierpliwy i podniecony. - Co chcesz, żebym zrobił?
Oh, uwielbiał zadawać mu to pytanie, kiedy zaczynał się rozkręcać. Chłopak był zazwyczaj zbyt zawstydzony, aby odpowiedzieć, więc był ciekaw, czy i teraz tak będzie.
Atsushi:
Uśmiechnął się na jego słowa.
- Huh, czyli dobrze, że obiad był sycący, bo raczej do kolacji mnie nie wypuścisz... Chociaż znając ciebie, to pewnie i na nią nie pójdziemy - zaśmiał się cicho. Tak bardzo mu tego brakowało... Czasu tylko we dwoje, bliskości. Szkoda, że zaczęło się od odwrócenia uwagi, jednak i tak wiedział, że by tak skończyli.
No i w sumie mógł się spodziewać, że dhampir nie da mu długo prowadzić tej gry wstępnej. Zawsze był niecierpliwy, a co dopiero po 80 latach celibatu. Czując w sobie jego palec, skrzywił się nieco. Czemu pierwszy raz zawsze musiał tak boleć? Nie znosił tego, bo mimo iż doskonale wiedział co go czeka, to jego ciało broniło się przed czymś takim. A dobrze wiedział, że dhampir rozora mu tyłek, przy okazji upuszczając z chłopaka krew. Czasem się zastanawiał czy tak właśnie powinien wyglądać seks, ale zawsze te rozmyślania kończyły się na stwierdzeniu, że inaczej byłoby nudno.
Całe szczęście, że zmienili pozycje i teraz to chłopak był na dole, w innym przypadku ciężko byłby mu się rozluźnić. Zerknął tak samo jak ukochany na szafkę nocną, jednak nie bardzo rozumiał czemu. Przecież nic na niej nie leżało.
Nie umiał powstrzymać jęków i westchnięć, zwłaszcza, gdy palce dhampira trafiły na jego prostatę. Tak, Ryu stanowczo za dobrze pamiętał jego ciało. Jednak Atsushi nie pozostawał bierny, zacisnął dłoń na członku ukochanego i masował go.
Spojrzał na niego cały czerwony. Jeszcze go pyta, głupek. Doskonale wiedział czego chce, ale te głupie pytania sprawiały mu jakąś satysfakcję. Poruszył biodrami odwracając wzrok.
- D-dobrze wiesz, czego chcę... Cz-czemu dręczenie mnie sprawia ci tyle przyjemności? Po prostu to zrób, błagam... - przyciągnął ukochanego do pocałunku, usta wręcz go piekły, był go spragniony. Gdy się od siebie oderwali, spojrzał mu prosto w oczy. Wiedział, że dhampir może jeszcze długo tak go męczyć, ale on nie chciał. Trzeba więc było schować zawstydzenie w kieszeń, albo się męczyć. - Chcę cię w sobie - wyszeptał, dobrze wiedząc, że ukochany to słyszy i że takie bezpośrednie wyrażenie woli sprawi, że dopnie swego. - Ch-chcę się z tobą kochać aż nie opadniemy z sił.
No i tak jak się spodziewał, nie musiał długo czekać na reakcję.
Akutagawa:
Uniósł kącik ust w rozbawieniu. Tak, Atsushi dobrze się domyślał. Dhampir nie miał najmniejszego zamiaru marnować czasu na schodzenie do jadalni na posiłek, kiedy tuż przed nim leżał najsmaczniejszy kąsek w całym świecie.
Przejechał czubkiem nosa po uchu chłopaka, wydajać z siebie ciche westchnienia. Było mu gorąco, cholernie gorąco i aż w głowie huczało z niepowstrzymanego podniecenia.
- Wiesz, kochanie... - kolejny raz ugryzł go w szyję, ale dość lekko. - Widok ciebie na skraju płaczu i zawstydzenia jest niemożliwie wręcz podniecający. Dlatego bądź grzecznym chłopcem i odpowiedz na pytanie.
Po pocałunku uśmiechnął się nieco złośliwie i zaprzestał wszelkich ruchów. Po prostu patrzył na chłopaka i czekał, aż ten się odezwie.
I nie zawiódł się. Natychmiast wpił się mocno w usta Atsushiego, jednocześnie wsuwając w niego nabrzmiałego, twardego członka. Aż sapnął urywanie na ciasnotę i ciepło, jakie go otoczyły. Z całej siły przytulił chłopaka, rozkoszując się tym uczuciem. Zbyt długo na to czekał. O wiele za długo.
- Szlag...! - jęknął, ostatkiem silnej woli powstrzymując się przed natychmiastowym poruszaniem się w ukochanym. Musiał dać mu czas na przyzwyczajenie się do tego nagłego ataku na jego tyłek, a to wymagało on niego naprawdę ogromnego nakładu samokontroli.
Zamruczał niczym zadowolony kociak i na próbę pchnął biodrami, obserwując uważnie kochanka. Ale widząc grymas bólu, ponownie się zatrzymał.
- Atsushi - obsypał pocałunkami jego ramiona, szyję, mokre od łez policzki i usta. Zawsze chciał, aby ich pierwsze razy były jak z bajki, ale po tak długim wyposzczeniu z ledwością powstrzymywał się przed pójściem na całość.
Atsushi:
Mruknął zadowolony na to ugryzienie. Może i lubił te mocne, jednak chwile gdy Ryu był taki delikatny, tylko bardziej go nakręcały. W końcu dhampir długo taki nie umiał być, więc zaraz znów wracał do mocniejszych pieszczot.
- P-podnieca cię to, że jestem na skraju płaczu? Okropny z ciebie zboczeniec - uśmiechnął się drżąco.
Potwór. Tylko tak mógł go nazwać, no czemu go puścił? Naprawdę aż taką przyjemność sprawiało mu patrzenie, jak chłopak niemalże błaga, by go przeleciał? Oboje dobrze wiedzieli, czego teraz chcą, a ten sadystyczny stwór tylko to wszystko przedłużał. Nie żeby to Atsushiemu specjalnie przeszkadzało, lubił takie igraszki... Ale teraz był naprawdę go spragniony.
Krzyknął mu w usta, gdy poczuł jak się w niego wbija. Po plecach przebiegł mu dreszcz, jakim cudem był taki zimny? Czuł się niemalże jakby ktoś włożył w niego lód. Nic nie mógł poradzić na łzy, które pociekły po jego policzkach. Z jednej strony z bólu, a z drugiej z przyjemności. Naprawdę, jeśli kiedyś zginie na dobre, to wyląduje w Piekle za to wszystko.
Spojrzał na ukochanego i pogłaskał go po policzku, uśmiechając się lekko.
- Ryu... I co się powstrzymujesz? To nie w twoim stylu... - wtulił się w niego, starając się rozluźnić. Dhampir zawsze starał się, by pierwsze razy były jak najmniej bolesne, spokojniejsze niż to, co robili później... Ale chłopak nie miał ochoty na taką zabawę, nie tym razem. Dobrze wiedział, że później najpewniej nie będzie w stanie chodzić normalnie i wszyscy w domu będą wiedzieć, co robili, ale miał to gdzieś. Teraz liczył się tylko Ryunosuke i przyjemność. - Obaj długo na to czekaliśmy... Nie ma co się ograniczać, niech ten kolejny pierwszy raz będzie inny od reszty. Zróbmy to tak jak zawsze, a nawet lepiej.
I poruszył biodrami, wydając z siebie przy tym jęk. Zapomniał już, jak duży on jest. Całe szczęście jego słowa i czyn sprawiły, że dhampir się nie hamował. Chłopak ugryzł ukochanego w ramię, by nie zacząć hałasować na cały głos. Nie byli przecież sami.
Akutagawa:
Miał wrażenie, że pali go gorączka, że został wrzucony w sam środek Piekła i jest trawiony przez ogień. Jeszcze nigdy nie czuł takiej eksplozji przyjemności jak teraz. Tak wiele lat unikania seksu z randomowymi osobami zwaliły się na niego w tym jednym momencie, sprawiając, że w głowie miał tylko jedną myśl - chciał się kochać z Atsushim tak długo, aż ich mięśnie odmówią posłuszeństwa.
Na słowa ukochanego odrzucił wszelkie hamulce i wciągnął go na swoje kolana, przez co wsunął się w chłopaka do samego końca. Zakręciło mu się w głowie. Cholera, to było o wiele za dobre. Zacisnął szczupłe palce na jego bokach, doskonale zdając sobie sprawę, że poskutkuje to brzydkimi siniakami. Ale nie był w stanie się opanować.
Stęknął, kiedy ten go ugryzł i sięgnął do pulsującej męskości Atsushiego, kiedy kątem oka wyłapał ruch na środku pokoju. Zamarł i z autentycznym zaskoczeniem wpatrzył się w Tamakiego unoszącego się blisko nich i zamglonym wzrokiem kontemplującego przestrzeń przed nim.
- Tamaki - rzucił ostrym tonem, szybko zakrywając kocem ich nagie ciała. Z jednej strony zrobił to dlatego, że jego ukochany pewnie poczuł się zawstydzony, a z drugiej... Cóż, nie miał najmniejszej ochoty dzielić się z innymi tak erotycznym widokiem Atsushiego. Był on zarezerwowany wyłącznie dla dhampira.
Zjawa chłopaka nic sobie nie robiła z dwójki kochanków i po prostu zajęła miejsce przy biurku i westchnęła cierpiętniczo, jakby właśnie zwaliły się na nią problemy całego świata.
Krepującą ciszę przerwało natarczywe walenie do drzwi.
- Panie Akutagawa, bardzo przepraszam, że ponownie pana niepokoję, ale czy Tamaki tu jest? - spytał spanikowany Sogo. Po twierdzącej odpowiedzi swojego pracodawcy, jęknął przestraszony. - Proszę przyjąć moje najszczersze przeprosiny. Nie byłem w stanie go upilnować, tak nagle zniknął... Tamaki! Wyjdź stąd, błagam!
Ale ukochany Sogo zdawał się go nie słyszeć.
Załamany dhampir oparł czoło o zakrwawione ramię Atsushiego, zastanawiając się, co takiego zrobił, że zasłużył na takie katusze.
Atsushi:
Uśmiechnął się zadowolony, gdy znalazł się na jego kolanach, ale... czemu zamarł? Słysząc imię ducha, sam spojrzał w jego kierunku i spłonął rumieńcem. Czy ten duch miał jakąś amnezję? Czemu on tu był? Wtulił się w ukochanego, umierając w środku ze wstydu. Dobra, inni mogli słyszeć, mogli widzieć jak Atsushi ma ślady na szyi i nie może chodzić... Ale nie sam akt!
Pogłaskał ukochanego po głowie, zdając sobie sprawę, że to może jeszcze chwilę potrwać... A on w tym czasie będzie cierpieć katusze czując go w sobie, ale nie mogąc się ruszyć. Świetnie. Z pewnością ten ich pierwszy raz jest inny niż reszta. Nigdy im nie przeszkadzał żaden duch.
- Sogo, weź go stąd, błagam! - zawołał w końcu do ducha, który dalej wołał swojego ukochanego. Całe szczęście Atsushi siedział tyłem do drzwi, nie widział więc zawstydzonej i przestraszonej twarzy Sogo.
- Bardzo, bardzo panów przepraszam... Tamaki proszę, chodź ze mną... - podszedł do niego i spojrzał mu w oczy. Wyższy z duchów chwilę mu się przypatrywał.
- Ah, So-chan. Co się stało...? Przed chwilą rozmawialiśmy w pokoju... - rozejrzał się, a widząc dwójkę kochanków na łóżku, uśmiechnął się rozmarzony - Pamiętam jak sami to robiliśmy... Może to powtórzymy? Masz taki piękny głos... - złapał ukochanego za rękę, by po chwili zniknąć.
Białowłosy stał z rumieńcem, patrząc na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedział duch. Zaraz jednak wrócił do rzeczywistości i kłaniając się głęboko czym prędzej zostawił ich samych. Atsushi westchnął ciężko, dalej głaszcząc dhampira po głowie. Swoją drogą, kiedy ten go pogryzł aż tak? Musiał zacząć zwracać większą uwagę na to, co dokładnie robił z nim ukochany, a nie tylko na samych przyjemnych odczuciach.
- Masz naprawdę ciekawych towarzyszy, kochanie... - zaśmiał się dalej speszony. Super, najpierw ta sowa z listem, który zmartwił Ryu, a teraz to. Coś jeszcze im będzie dzisiaj przeszkadzać? Zdjął z nich koc, mając nadzieję, że nie będzie więcej potrzebny.
- No to... Na czym skończyliśmy? - poruszył lekko biodrami, muszą się znowu rozgrzać. Ale mają na to czas... - Tylko trzymaj mnie mocno - położył sobie jego dłonie w pasie. Nie przejmował się siniakami, był do nich przyzwyczajony. A gdy ból tyłka mijał, były one dowodem, że rzeczywiście coś robili.
Całe szczęście obyło się bez dalszych przeszkód, co bardzo cieszyło Nakajimę. Ryu gryzł go, całował i przede wszystkim sprawiał, że chłopak był w pełni jego.
- Ryuu... - wyszeptał mu do ucha po którymś razie. Był już zmęczony i obolały, ale nie mógł powstrzymać tego, że cały drżał z przyjemności, strasznie wrażliwy na najmniejszy dotyk. - Nie chcę cię więcej zostawiać... Ale jeśli tak mają wyglądać przywitania, to nie jest tak źle...
Akutagawa:
Rzucił Sogo najwścieklejsze spojrzenie, na jakie był w stanie sobie pozwolić. Rozumiał, że to nie wina ducha, że jego ukochany był chodzącym nieogarem, ale to bywało naprawdę uciążliwe. No i nie mógł zdobyć się na większą złość, bo ciągle był w Atsushim, a to dość skutecznie odwracało jego uwagę od wszystkiego innego.
- Są bardziej "utrapieniem", niż "towarzyszami" - prychnął, jednakże nie mógł powstrzymać delikatnego uśmieszku. Bo tak naprawdę to przywiązał się do tej zgrai duchów i innych nadnaturalnych istot. Bez nich byłoby nudno.
Pokręcił głową. Ten jego Atsushi był naprawdę niecierpliwy.
- Nigdy cię nie puszczę - obiecał, mocno wgryzając się w jego poranioną szyję.
Nie sądził, że uda im się zrobić to aż tyle razy. Jednak ta wieloletnia przerwa nie ujęła mu werwy czy wigoru. Ale kondycja jego ukochanego była słabsza niż dhampira, dlatego po którymś razie, którego nie chciało mu się już liczyć, opadł zmęczony na poduszki i przyciągnął do siebie chłopaka. Nie przejmował się tym, że byli brudni od krwi, potu i spermy, tak samo pościel. A do tego na podłodze leżały zabawki, jakich od trzeciej rundy używali do urozmaicenia seksu. Musiał w najbliższym czasie podziękować Chuuyi za te zawstydzające prezenty, bo to dzięki niemu miał większość z tych rzeczy. Niektóre, co z zażenowaniem musiał przyznać, zdobył sam.
- Wystarczy tylko jedno twoje słowo, a będę cię tak codziennie budził - pocałował go w policzek. - Chociaż podejrzewam, że wolałbyś móc chodzić cały dzień, a nie sunąć od ściany do ściany.
Westchnął, rozglądając się po bałaganie. Jakie to szczęście, że miał służących. Ociągając się jak tylko mógł, wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Tam napuścił ciepłej wody do wanny i dolał trochę aromatycznego olejku, który szybko się spienił. Podejrzewając, że jego ukochany sam nie da rady opuścić łóżka, wrócił do sypialni i wziął go na ręce, ale zanim to zrobił, uchylił jeszcze okno, by się wywietrzyło.
- Śmierdzimy wampirzym seksem - uśmiechnął się przepraszająco, kiedy delikatnie wkładał go do wody. Zaraz usadowił się za nim i mocno przytulił.
Nigdy nie był tak delikatny, jak właśnie w tych chwilach po uprawianiu miłości z Atsushim. Ledwo co muskał jego rany, aby zmyć krew i brud. Wiedział, że rankiem rany będą go okropnie bolały, dlatego chciał, aby chociaż w takich chwilach poczuł odrobinę ulgi.
- Tamaki - wezwał do siebie ducha, który pojawił się dopiero po dłuższej chwili. Nie przejmował się tym, że obaj z Atsushim byli nadzy, w końcu osłaniała ich gęsta piana.
Ryunosuke zmarszczył brwi. Błękitne włosy w nieładzie, zarumienione policzki i niedopięty frak.
Oh...
- Wybacz proszę, że teraz cię wezwałem, ale każ Higuchi posprzątać mój pokój. Natychmiast. Po tym masz wolne.
Tamaki ukłonił się i zniknął.
Atsushi:
Zaśmiał się cicho.
- Oczywiście. Ale czy tak właśnie nie jest jak żyjesz z kimś? Z jednej strony utrapienie, a z drugiej bez tego byłoby nudno i pusto.
Podobała mu się ta obietnica. A jeszcze bardziej podobało mu się to ugryzienie.
Zastanawiał się... Skąd jego ukochany ma takie zabawki? Musiał przyznać, że w pierwszym momencie nie bardzo załapał czym one są... Jednak szybko zrozumiał. Cóż, ostatnio gdy żył to przemysł czegoś takiego raczkował dopiero, więc był pod wrażeniem.
Uśmiechnął się lekko, wtulając w ukochanego.
- To sobie zostawmy na wieczory... Z rana starczy mi pocałunek. Jutro będę mieć problem z chodzeniem, ale ciekawi mnie jedno... Skąd masz te zabawki? - zerknął na niego. Póki co dalej był rozgrzany, nie czuł więc za specjalnie bólu, jednak doskonale wiedział, że zaraz gdy się uspokoi, zacznie go wszystko boleć. Dosłownie wszystko, miał ślady wszędzie. Na szyi, ramionach, plecach, brzuchu... Niezadowolony puścił dhampira, by wtulić się w jego poduszkę. Miał gdzieś, że wszystko jest zakrwawione, gdyby mógł, to by teraz zasnął.
- Czyli krwią i potem - mruknął, zaraz krzywiąc się, gdy usiadł na twardej powierzchni wanny. Oho, zaczyna się.
Musiał przyznać, że uwielbiał tę stronę Akutagawy. Zawsze był twardy, zimny i szorstki, jednak dla swojego ukochanego zmieniał się w delikatną owieczkę. Zwłaszcza po seksie. Ah, teraz tak zasnąć... Ale nie mógł, w końcu Ryu też się musiał umyć. Nawet nie zwrócił uwagi na ducha, zbyt zajęty walką ze snem.
- Wybacz Ryu, nie pomogę ci się myć... Wolę ograniczyć wiercenie się - zerknął na niego przepraszająco.
Gdy wrócili do pokoju, Atsushi ze wstydem zauważył, że zabawki zniknęły, a pościel była czysta. Uh, czyli już ktoś wie jak bardzo się bawili...
- Nie powinienem spać w swoim pokoju? - spytał ze śmiechem na wpół śpiąc, wtulając się w ukochanego. Tu było jego miejsce, przy jego boku. Nie dosłyszał odpowiedzi dhampira, gdyż zasnął.
Akutagawa:
- Naprawdę chcesz mnie zostawić? - zapytał ze śmiechem, ale odpowiedzią był tylko miarowy oddech śpiącego chłopaka.
Przez dłuższy czas nie mógł zasnąć. Z jednej strony przez podekscytowanie tym, że jego ukochany powrócił, a z drugiej... Myślał o tym już któryś raz, ale nigdy nie zmusił się do porozmawiania o tym z Atsushim. Bo w końcu czysto teoretycznie mógłby go zamienić w wampira. Byłby wtedy oczywiście tylko niższej klasy dzieckiem nocy, ale jego proces starzenia by się zatrzymał i byłby o wiele bardziej odporny. Picie krwi i wrażliwość na promienie słońca są w pakiecie niestety.
- Nie zrobię ci tego - obiecał jednak, delikatnie całując go w policzek. - Nie chcę, abyś był potworem takim jak ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz