incubus (1) [R18]


Dazai:

Dazai Osamu prowadził normalne życie. Normalne, ale nie do końca grzeczne, chociaż czy w dzisiejszym zepsutym świecie nie było to właściwie czymś "normalnym" właśnie? Za dnia Osamu był zwykłym baristą w małej kawiarni, pomagał staruszkom wnieść zakupy na czwarte piętro w bloku i ściągał małe kotki z drzew. Po pracy zaś ten pachnący kawą i syropem kokosowym mężczyzna zrzucał fartuszek i odbywał co wieczór podobną trasę. Bar, parę drinków, a potem poszukiwał kogoś na jedną noc. Nie miał nigdy szczęścia w miłości, mimo powodzenia zarówno u płci przeciwnej jak i mężczyzn, jednak jemu to nie przeszkadzało. Tak właściwie, to Dazai nie miał pojęcia czym jest owa "miłość". Co, ma się z kimś dzielić jedzeniem i mówić słodkie słówka? To nie dla niego. Lepiej spędzić przyjemnie jedną noc i zapomnieć o sobie. Bez bólu, pustych obietnic. Wszystko na jasnych zasadach.

Tak byłoby i tym razem, gdyby nie burza, która nadeszła gdy tylko brunet wyszedł z baru. Świetnie. Nie znosił burz, psuły mu one od razu cały humor, do tego nie miał parasola musiał więc kupić jakiś na szybko. I tyle było ze spędzenia wieczoru w objęciach jakiejś pięknej damy...

 - Cholera, rano w pogodzie nic nie mówili o deszczu a co dopiero burzy... Hm? - idąc ulicą zerknął do jakiegoś zaułka gdzie zauważył skuloną postać. Nie Osamu, nie jesteś dobrym człowiekiem, nie podejdziesz... - Wszystko dobrze?

Kucnął przy mężczyźnie i tyknął go palcem w policzek. Wydawał się żywy. Westchnął ciężko i pociągnął postać w płaszczu do pionu.

 - Chodź rudzielcu, nie ma co siedzieć na dworze w czasie burzy.

Czy prowadzenie nieznajomego poznanego na ulicy do swojego mieszkania było bezpiecznie? Ależ skąd. Jednak jemu to jakoś nie przeszkadzało. Jak ma umrzeć dzisiaj to umrze, co za różnica czy zadźgany czy potrącony przez samochód?

 - Nazywam się Dazai Osamu, a ty? Czemu tam siedziałeś? Możesz przenocować na mojej kanapie, chociaż nie wyglądasz na pełnoletniego. Gdzie są twoi rodzice? - zerknął na niższego chłopaka. Jego twarz była słabo widoczna przez kapelusz, jednak wyglądał dość młodo. - Uciekłeś z domu?

Kiedy doszli do domu wyższego z nich przywitał ich duży, czarny kot, który ze zdziwieniem patrzył na gościa. Jego właściciel nigdy nie przyprowadzał nikogo do domu.

 - Oda, mamy gościa, bądź grzeczny. A tobie zrobię kawę i dam suche rzeczy, wchodź do środka.

Mieszkanko było małe składało się na kuchnię połączoną z czymś co można by nazwać salonem, małą łazienkę w której ledwo mieściła się wanna i jedną sypialnie. Samotnemu mężczyźnie z kotem więcej do szczęścia nie było potrzebne.

Chuuya:

Kiedy jesteś inkubem i akurat przez dłuższy czas - na przykład miesiąc - nic nie jadłeś, to jest ci absolutnie wszystko jedno, kto chce ci się dostać do łózka. A jako że akurat postanowił znaleźć partnera na jedna noc w jednej z najgorszych spelun w mieście (w takich jest najłatwiej), to łatwo było odgadnąć, że mężczyzna podbijający do rudego demona nie cieszył się dobra sławą. Ale Chuuyi i tak było wszystko jedno. Musiał z kimś się pieprzyc, teraz, już. Inaczej oszaleje.

Nie spodziewał się jednak, że gangster, z jakim miał wątpliwą przyjemność się całować, miał wobec niego inne plany. Zaraz po tym, gdy wyszli z baru, inkuba otoczyła ciemność. Obudził się kilka godzin później w brudnym zaułku, z tępym bólem w potylicy i brakiem portfela w kieszeni.

 - Niech to szlag - stęknął, opierając się o ścianę budynku. Miał dzisiaj prawdziwego pecha... Zaskoczony zerknął na osobę, która pozwoliła sobie dotknąć jego policzek. A ten czego tu chciał? No i jeszcze nim szarpie, co za bezczelność!

 - O co ci, kurwa, chodzi? - mruknął niewyraźnie pod nosem, będąc ciągnięty przez wyższego mężczyznę. Nie powinien za nim iść, był przecież głodny. Mógłby rzucić się na tego całego Dazaia i go nawet i zgwałcić w każdej chwili, nawet na ulicy pełnej ludzi, a ten go zaprosił do swojego mieszkania!

 - Jesteś idiotą? - spytał uprzejmie, rozglądając się po kawalerce. Cóż, nie mógł powiedzieć, że podobał mu się wystrój, mężczyzna miał fatalny gust, ale miał chociaż kota. Koty są fajne. Ściągnął buty i kapelusz, i ukucnął przy zwierzaku. Może jak się skupi na tak majestatycznym stworzeniu, to podniecenie spowodowane głodem zostanie choć na trochę stłumione? Nie, nawet zatapianie dłoni w miękkiej sierści nie odwróciło uwagi od jego potrzeb. Stęknął i chwycił się za brzuch. Potrzebował energii życiowej i to zaraz. Opadł na małą kanapę w tej parodii salonu i nie przejmując się mokrymi ubraniami, przytulił poduszkę do piersi. Cholera, jak miał skłonić Dazaia do seksu, kiedy nie mógł nawet ustać na nogach? Spojrzał na mężczyznę zamglonymi z pożądania oczami i zarumienionymi policzkami.

- Po co mnie tutaj zabrałeś? - spytał, zamiast zacząć go podrywać. Naprawdę zaczynał wariować.

Dazai:
 - O to, że wyglądasz jakbyś zaraz miał umrzeć, a śmierć w deszczu w jakimś zaułku nie jest piękną śmiercią. No i nie wyglądasz na menela, coś się stało?

Słysząc tak uprzejme pytanie tylko kiwnął głową. Może jest. Ale naprawdę nie chciał nikomu dać zdychać w takich warunkach. No i bądźmy szczerzy... Najpierw myślał, że to kobieta leży, ale jak już powiedział A to musi powiedzieć też i B.

Poszedł do łazienki, gdzie puścił ciepłą wodę do wanny. Zaraz potem przeniósł się do kuchni, by zrobić kawę i coś do jedzenia.

 - Hm? - zerknął na rudego. - Już mówiłem. Śmierć w zaułku nie jest piękna. No i kiedyś komuś obiecałem, że będę pomagać innym - wzruszył ramionami. Podszedł do niego i pochylił się nad nim, by sprawdzić jego temperaturę. Miał dziwny wzrok.

 - Masz gorączkę? Chodź, przygotowałem ci kąpiel. To jak w ogóle masz na imię rudzino -wziął go na ręce i zaprowadził do łazienki. Oparł go o ścianę, by się rozebrał. - Wygrzejesz się, dam ci suche rzeczy i coś zjesz. Potem możesz się przespać. Masz numer do kogoś z rodziny kto mógłby cię odebrać? Raczej zostanie u nieznajomego gdy jesteś w takim stanie nie jest za fajne. W razie co wołaj, ja zobaczę czy mam jakieś leki...

Wyszedł z łazienki, zostawiając lekko uchylone drzwi by go słyszeć w razie co i zaczął szukać leków. Niestety wszystko co znalazł to było albo przeterminowane, albo na kaca. Dazai cholerny debilu, przecież nie umiesz się zajmować chorymi. Westchnął ciężko i spojrzał na kota, którzy legł się na kanapie.

 - Wszystko przez ciebie, Oda.

Gdy rudy długo nie wychodził z łazienki, brunet zerknął do środka.

 - Żyjesz maluszku? Kawa i kanapki na ciebie czekają, a Oda grzeje ci kanapę. Niestety nie mam żadnych leków, więc jak ci nie przejdzie po kąpieli to po coś skoczę do apteki. Masz na coś uczulenie?

Chuuya:
 - Chuuya Nakahara - stęknął, kiedy ten go podniósł. Zacisnął uda, aby nowy znajomy nie zauważył wybrzuszenia w spodniach. Było to nieco zawstydzające. A do tego przyjemny zapach Dazaia był niemożliwie wręcz pobudzający. Woda kolońska, deszcz, kawa i coś, co kojarzyło mu się z relaksującym wieczorem na polanie w środku lasu. Cholera.

 - O co ci... Nie jestem dzieckiem! - i całe podniecenie wyparowało z niego w przeciągu chwili, a zastąpiła je złość. - Mam 22 lata, kretynie, nie muszę meldować się rodzicom, w ogóle z rodzicami nie mieszkam, cholera! - tupnął, ale jako że był na boso, zamiast srogiego uderzenia, po łazience potoczył się cichy "plask". Wnerwiony, w ekspresowym tempie wszedł do wanny, rzucając raz po raz piorunujące spojrzenia w kierunku Dazaia. Ten to miał tupet, brać go za dzieciaka...

Ale teraz, kiedy się rozleniwił, głód powrócił. Zacisnął powieki, starając się myśleć o wszystkim, tylko nie o energii życiowej. W sumie mógłby chwilowo zagłuszyć głód normalnym jedzeniem, ale starczyłoby to na maksymalnie godzinę, może mniej. Dobre i to.

Skupił się i z jego pleców w oka mgnieniu wyrosły małe, nietoperze skrzydełka, a z dołu pleców cienki ogon, zakończony ostrym trójkątem. Skoro już mógł się wykąpać, to szkoda by było nie zadbać o swoje demoniczne atrybuty. Zamachał skrzydłami, rozpryskując wodę i pianę po całej łazience. Ah, przyjemnie~

Kiedy Dazai wsadził głowę do łazienki, szybko ukrył oznaki inkuba i uśmiechnął się niewinnie. Zaraz jednak uśmiech mu zrzedł.

 - Nie jestem mały, to ty jesteś za duży - prychnął. - I nie, nie mam na nic uczulenia. Chyba że na idiotów, którzy obrażają wzrost innych - no proszę, zamiast go podrywać, wali takimi tekstami. To nie wróżyło dobrze.

Kompletnie nie przejmując się obecnością właściciela mieszkanka, wyszedł z wanny i sięgnął po ręcznik, jaki ten zostawił mu na pralce. Duży, czerwony i puchaty. Zawinął się w niego i wyglądając jak ogromne burrito, wyszedł z łazienki. Potruchtał do kanapy, na której leżał kot. Chwilę na siebie popatrzyli, ale zwierzak w końcu dał za wygraną i przesunął się, robiąc miejsce Chuuyi.

 - Dziękuję - rzucił do Dazaia, sięgając po kawę. Po jednym łyku jednak się skrzywił i odstawił kubek na stół. - Gdzie cukier?

Dazai:

Nie spodziewał się, że coś tak małego może się tak zdenerwować. I to tylko przez wypomnienie, że jest niski i wygląda jak dzieciak. Wow, musiał naprawdę często słyszeć podobne teksty, że reagował aż tak. Ale skoro go to ruszało to znaczy, że będzie żył.

 - 22? To tle co ja. Nie wyglądasz na swój wiek. Karłowatość się leczy, wiesz? - nie mógł nic poradzić na to, że na jego usta wstąpił uśmiech na to plaśnięcie. Niby nie dziecko, a jednak dziecko.

Rozejrzał się po łazience zachodząc w głowę jakim cudem wszystko jest uwalone pianą. Co ten rudy robił, tańczył makarene w wannie czy inne break dance?

 - Za duży? Jakoś ludzie na to nie narzekają maluszku - uśmiechnął się, specjalnie patrząc na niego dwuznacznie. Ale taka prawda, nikt nigdy nie narzekał. - Niektórym to wręcz odpowiada. Niczego nie obrażam, to ty jesteś w gorącej wodzie kąpany. Powinieneś przestać się tak denerwować. Od bycia neurotycznym szybciej robią się zmarszczki, wiesz?

Wzniósł oczy do nieba, a raczej na uwalony grzybem sufit gdy mężczyzna wstał z wanny. Trochę przyzwoitości, nie mógł poczekać, aż brunet wyjdzie z pomieszczenia? Chociaż musiał przyznać, że Chuuya był naprawdę ładnie zbudowany tak... delikatnie.

Podczas gdy rudy walczył z kotem na wzrok o kanapę, poszedł do sypialni po jakieś suche ubrania. Nawet znalazł parę jeszcze zapakowanych bokserek i skarpetek. Świetnie, jakoś nie uśmiechało mu się dawać chłopakowi już znoszone gacie. Podszedł do niego wręczając mu koszulę oraz bieliznę.

 - Jak można słodzić kawę. - skrzywił się lekko na jego pytanie. Słodzi się herbatę. Kawa ma być mocna, zwłaszcza bez mleka. Ta z mlekiem musiała być słodzona inaczej nie miała smaku. Kawa czarna to esencja nienawiści do świata, ucieleśnienie wewnętrznego Weltschmerzu, była ofiarą dla demonów duszy, które zaspokojone napojem czarnym niczym ich dusza zostawiały swego gospodarza w spokoju aż na godzinę, po której znowu trzeba było je udobruchać. W czasie tych rozmyślań podał rudemu cukierniczkę.

 - Proszę.

Usiadł na kanapie obok niego, sięgając po sodę. Nie znosił jej, smakowała jak kwaśne mydło, a jednak ciągle ją kupował. Czemu? Chyba tylko dlatego, że była dobra na kaca. No i lubił bąbelki.

 - Więc, Chuuya, co takiego się stało, że wylądowałeś w tamtym zaułku wyglądając jak siedem nieszczęść? Kobieta cię wyrzuciła z domu? Ciężka impreza? Szef cię zwolnił?- spytał przyglądając się kulce pływającej w napoju. - Jak się czujesz, iść ci po te leki?

Chuuya:

Uniósł zaskoczony brew. Czy on właśnie rzucił komentarz o swoim penisie? Zrobił to, Chuuya był tego pewien. Zmrużył powieki i uśmiechnął się leniwie, zakładając kosmyki za ucho. No proszę, proszę...

 - Jesteś mocny w gębie, ale to niczemu nie dowodzi. Jeszcze nie wiem czy mi odpowiadasz i czy nie będę narzekać - zagryzł delikatnie dolną wargę, aby się nie roześmiać. Dazai może i był wnerwiający i nieuprzejmy, ale nie można mu było odmówić ogromnego uroku osobistego. Do tego na plus należało doliczyć jego cholernie przystojną twarz. Rudzielec był pewien, że samym uśmiechem potrafił sprawić, że kobiety mdlały.

Ponownie mu podziękował za przyniesione rzeczy i zaraz się w nie przebrał. Oczywiście koszula mężczyzny była o kilka rozmiarów za duża, przez co wyglądał tak, jakby miał na sobie sukienkę. Jego męska duma została w tym momencie doszczętnie zbrukana. Posłodził kawę i zaraz przytulił kota - Odę, tak? - który wpakował mu się na kolana. Zwierzęta od zawsze go lubiły, dlatego nie dziwiło go to, ale akurat koty wolały obijać demony szerokim łukiem. Zastanawiające...

 - Kilku kolesi mnie zaatakowało. Zaszli mnie od tyłu, więc nie zdążyłem się obronić - powiedział lekceważąco, miziając puchatą kulkę pod brodą. - Niby z jednym z nich miałem iść do hotelu, ale najwidoczniej bardziej niż na mój tyłek, napalił się na mój portfel. Chociaż tam i tak miałem tylko papierki po cukierkach i kartę zniżkową do jakiejś kawiarenki.

Pokręcił głową na ostatnie pytanie. Nawet jeśli byłby ciężko ranny, to i tak zregenerowałby się w oka mgnieniu. Tak działają inkuby i sukkuby, nie mogą być oszpecone przez nawet najmniejszą rankę. Zazwyczaj znikały one wciągu dwóch czy trzech godzin; wystarczająco, aby nacieszyć nimi oczy przy bolesnej sesji BDSM. Nie żeby on był fanem nieludzko ostrego rżnięcia, choć niekiedy przemoc mogła być ekscytująca. O nie, znowu powrócił do niego głód. Wgryzł się w kanapkę i najszybciej jak tylko mógł ją pochłonął. Nie chciał rzucać się na kolesia, który z czystej dobroci serca przygotował mu kąpiel i jedzenie. To by było niewłaściwe, a on był dobrze wychowanym inkubem. Siostrzyczka Kouyou się o to postarała.

Kot uciekł z jego kolan. Pewnie wyczuł, że Chuuya zaczynał być podniecony i chciał znaleźć się jak najdalej rozgrzanego demona.

 - Kurwa mać - stęknął, kiedy nawet kanapki nie pozwoliły oszukać głodu. Ale dlaczego? Przecież zawsze to działało. Jedną dłonią chwycił się za brzuch, a drugą obciągnął nieco koszulę, aby jakoś zakryć stojącego penisa. A zanim zdążył poprosić Dazaia o to, aby ten się odwrócił, pojawiły się skrzydła, niemal rozrywając materiał na plecach i ogon, który ze świstem przeciął powietrze. Chuuya jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak zawstydzony. Wiedział, że ma teraz pewnie całe czerwone policzki, dlatego spuścił głowę, aby grzywka zasłoniła mu twarz.

 - D-dobrze by było, jakbyś zamknął się w którymś z pokoi - powiedział cicho. - Nie chciałbym przypadkiem zro-zrobić ci krzywdy...

Dazai:

Może zrobił, a może nie zrobił.

 - Chcesz się przekonać? Jednak ostrzegam, że nie przyjmuję reklamacji.

Uszczypnął się mocno w rękę by się nie zarumienić. Jak on uroczo wyglądał w tej za dużej koszuli. Aż chciałby się go schrupać. Zerknął na Odę, gdy ten ułożył się na kolanach niższego chłopaka.

 - Zdrajca. - szepnął. Kot zazwyczaj nie był taki milusiński względem obcych... Z resztą i tak rzadko kiedy ktoś ich odwiedzał. Oda ziewnął jedynie na słowa swojego właściciela i zamruczał głośno, zadowolony z miziana.

Pokręcił głową słuchając jego historii.

 - Prosiłeś się o nieszczęście. Podrywanie kogoś w barze... Są miejsca gdzie łatwo spotkać kogoś, kto cię nie okradnie przy pierwszej okazji.

Cóż, skoro nie chciał leków... Mimo wszystko Osamu obserwował go, czy wszystko jest dobrze. Z pewnością duch jego przyjaciela patrzy na niego z nieba i sprawdza, czy wywiązuje się z obietnicy pomocy słabszym. Ten to go urządził... Jakby jego ostatni słowami nie mogło być "dołącz do mnie". Nie miał by najmniejszego powodu, by narzekać.

Gdy rudy zaczął się dziwnie zachowywać położył mu rękę na ramieniu, marszcząc brwi zmartwiony.

 - Hej, wszystko w porzą... Oh.

Podskoczył lekko gdy tuż przed jego twarzą coś przeleciało. Czy to... Czy to był ogon? Zamrugał zaskoczony łapiąc za to coś i tykając trójkątną końcówkę.

 - Krzywdy? Chuuya, czym ty... - znowu nie dane mu było dokończyć pytania, gdyż rudy zwyczajnie się na niego rzucił, mocno całując. Na sekundę mu się poddał po czym pociągnął go za włosy, przerywając pocałunek. - O cholerę tu chodzi, co?

Słysząc, że chłopak jest inkubem nagle stało się to dla niego bardziej jasne. Czyli on chciał zwyczajnie seksu. Nie żeby Dazaiowi to przeszkadzało.

 - Ta kanapa nie bardzo się do tego nadaje. Chodź.

Zabrał demona do swojej sypialni i pchnął go na łóżko. Czyli ostatecznie z kimś się prześpi. Chociaż czy rudy nie zniknie zaraz po akcie? Nie zdziwiłoby go to.

 - A więc tak. Najwidoczniej obaj mieliśmy podobne plany na ten wieczór, nie mam więc nic przeciwko. Ale żeby było jasne Chuuya. To tylko jeden raz - zawisł nad nim, po czym pocałował go, jednocześnie rozpinając mu koszulkę. Była nowa, nie chciał jej stracić! Pensja baristy nie była wysoka, a musiała pokryć rachunki, jedzenie dla siebia i dla Ody, który wpieprzał za czterech.

Chuuya:

Jęknął cicho, kiedy mężczyzna chwycił go za ogon. Do jasnej cholery, to strefa erogenna, nie można od tak jej macać! Tego było za wiele. Nie zdołał już się powstrzymywać. Wyciągnął ramiona i zarzucając je na szyję bruneta, mocno go pocałował. Nie sądził jednak, że takie krótkie złączenie ust może podziałać na niego tak mocno. Silny dreszcz przeszedł przez całe jego plecy, a ogon stanął dęba. Nigdy wcześniej nie czul takich zawrotów głowy podczas zwykłego pocałunku. Dlaczego...?

 - Jestem inkubem - przełknął ślinę. - I od bardzo dawna nie zaspokoiłem głodu. Wybacz, że tak się rzuciłem, ale nie mogłem już wytrzymać.

Chciał mu pomóc z koszulą, ale ręce za bardzo mu drżały, aby mógł rozpiąć choć jeden guzik. Zamiast tego wsunął palce w kosmyki Dazaia i delikatnie pomasował go po skórze głowy. Na jego słowa tylko pokiwał głową. To oczywiste, że ta ich zabawa ma być tylko jednorazową przygodą. Nawet nie myślał o przeciągnięciu tej znajomości.

 - Tylko nie waż się hamować - westchnął drżąco, kiedy jego usta znalazły się na szyi inkuba. Jakim cudem ten przystojny dupek mógł od razu odnajdywać najbardziej czułe miejsca na ciele rudzielca? Pewnie miał za sobą lata praktyki. - Pokaz mi, czy jesteś w stanie zadowolić demona.

Nie przemyślał tych słów, ale skąd miał wiedzieć, że Dazai od razu przewróci go na brzuch i zabierze się za podgryzanie małych skrzydeł. Głośno jęknął i wygiął się w luk. Mężczyzna na pewno nie miał wcześniej do czynienia z inkubem, Chuuya by to wyczul, a i tak wiedział, jak obchodzić się z demonicznymi atrybutami. A może robił to z czystej ciekawości? Jeśli tak, niech będzie jeszcze bardziej dociekliwy, rudzielec się o to nie obrazi. Chciał sięgnąć do swojego rozgrzanego członka, ale dłonie Dazaia przyszpiliły go za nadgarstki do łózka. Niezadowolony uniósł biodra i poruszył nimi, przez co pomiędzy półdupki wsunął się czubek penisa kochanka.

 - Jesteś okropny. Pozwól mi-AH! - krzyknął zaskoczony na nagle i mocne ugryzienie w bark. Był pewien, że popłynęła mu krew. Zacisnął powieki, kiedy ten dalej pastwił się nad górną częścią jego ciała. Chuuya miał wrażenie, że zaraz spłonie. Albo od razu roztopi się od gorącego dotyku wyższego mężczyzny.

 - Nie chce dojść od samej gry wstępnej - stęknął coraz bardziej zniecierpliwiony i rozzłoszczony, jednocześnie tez chwaląc Dazaia w tej wypowiedzi. W końcu nie każdy potrafił doprowadzić do szaleństwa samymi pieszczotami.

Dazai:

Zadowolony pozbył się z niego koszuli oraz bokserek. Nie było im to już potrzebne.

Cóż, nie była to kwestia doświadczenia. Po prostu uwielbiał całować i gryźć czyjąś szyję. To wręcz zachęcałoby to robić i zawsze było to ogromnie przyjemne. Dla obu stron.

Na jego słowa uśmiechnął się, zerkając na niego z groźnym błyskiem w oku.

 - Wedle twego życzenia - szybkim ruchem odwrócił go na brzuch, wgryzając się w te śmieszne skrzydełka. O co w ogóle z nimi chodziło? Przecież on na tym nie uleci, po co mu to było? Jednak jego reakcja była najlepszą odpowiedzią. A więc to była strefa erogenna, co? I do tego naprawdę bardzo wrażliwa. Widząc, jak ten chce się dotknąć przyszpilił mu dłonie do łóżka. Nie ma tak dobrze. Skoro chciał wykorzystać bruneta jako posiłek by zaspokoić głód to robili to tak, jak on chciał. A chciał doprowadzić rudego do szaleństwa, by go dobrze zapamiętał. W końcu to, że był to tylko raz nie znaczy, że miał zostać łatwo zapomniany. O nie, już on się o to postara.

Ugryzł demona mocno w bark, zaraz całując i liżąc to miejsce. Na chwilę zostawiając skrzydła w spokoju zajął się jego skórą, którą oznaczał malinkami i ugryzieniami. Na tą chwilę Chuuya był jego, a to były na to małe dowody.

 - Nie sądziłem, że demon seksu może być aż tak wrażliwy... - mruknął rozbawiony, zaraz gryząc mocno jego bok. - Prawie jak dziewica. Aż mi niemal głupio... - wrócił do pieszczenia jego skrzydeł, puszczając przy tym ręce chłopaka. Nim jednak ten sam się dotknął, mężczyzna zacisnął dłoń na jego członku.

 - Samo gryzienie tak cię podjarało? Nie uważasz, że to trochę za łatwe? A może tak właśnie lubisz co? Być pod człowiekiem, którego dopiero co poznałeś? - poruszał szybko ręką jednak puścił go nim ten zdążył dojść. Odsunął się i uśmiechnął wrednie. Oh, co za piękny wzrok. Pełen złości i prośby, by się nie odsuwał.

 - Co byś zrobił jakbym cię tak zostawił i po prostu wyszedł? - wstał z łóżka, ale tylko po to by sięgnąć do szafki nocnej, z której wyciągnął prezerwatywę i lubrykant. Standardowy zestaw. Mimo tego wszystkiego co mówił, to sam był już nieźle podjarany. Ale za bardzo lubił dręczyć swoich łóżkowych towarzyszy, by odpuścić.

Chuuya:

Chciał warknąć coś niemiłego w odpowiedzi, ale gdy poczuł zimną dłoń na swoim rozgrzanym penisie, zupełnie zapomniał, co miał powiedzieć. A do tego usta Dazaia na skrzydłach kompletnie odbierały mu zdolność logicznego myślenia. Nie dał rady powstrzymywać rozkosznych i coraz głośniejszych jęków, ani drżenia ciała.

Na jego słowa musiał aż zagryźć wargę. Nie spodziewał się, że sprośny, niski szept tuż przy samym uchu sprawi, że przejdzie go prąd po same lędźwie.

Wiedział, że niewiele wystarczy, aby doszedł. Jeszcze tylko kilka ruchów dłonią i...

 - Co ty...? - jego wzrok był pełen niedowierzania i złości. Jak można zostawić kogoś tuż przed finiszem!? Wtulił twarz w poduszkę, żeby krzyknąć i wyładować wkurw, ale zaraz odwrócił się do mężczyzny i spojrzał na niego wręcz błagalnie. Chciał, aby wrócił do niego. Teraz. W tej chwili. - Uwierz mi, że nie chcesz zrobić czegoś takiego inkubowi. Umiemy rzucać naprawdę paskudne klątwy. Ale jesteś zbyt dobry w łóżku, to może bym cię oszczędził i po prostu nakłonił do seksu raz jeszcze.

Kiedy Dazai wrócił do łózka, znowu rzucił się na niego, by złączyć ich usta w pocałunku. Jednak tym razem niemal od razu podgryzł jego dolna wargę i lekko ja zassał, by później przejechać po niej językiem. Był cholernie spragniony jakiegokolwiek dotyku od tego człowieka, choć nie miał zielonego pojęcia czemu. Pewnie głód rzucał mu się na mózg.

Przy akompaniamencie wyjęczanych przekleństw, Chuuya w końcu przyjął w siebie trzy długie palce mężczyzny i zniecierpliwiony popchnął go na poduszki.

 - Sory, ale teraz robimy to po mojemu - rozerwał opakowanie i ustami szybko nałożył gumkę na sprzęt Dazaia, biorąc go jednocześnie głęboko do gardła. Demon dobrze wiedział, że takie zakładanie prezerwatywy jest o wiele bardziej podniecające niż takie zwykłe, samą ręką.

Uśmiechnął się z zadowoleniem i wsunął w siebie czubek penisa mężczyzny, ale zaraz się zatrzymał. Kolejny raz przeszedł go dreszcz o wiele intensywniejszy niż podczas robienia tego z kimkolwiek innym. Uniósł dłoń, aby sprawdzić swoja nić przeznaczenia, o której całkowicie zapomniał, ale w tym momencie Dazai pchnął mocno biodrami i znalazł się w Chuuyi całkowicie. Inkub krzyknął, nasieniem brudząc brzuch mężczyzny.

 - Kurwa mać, ty pieprzony gnoju - westchnął i zamknął oczy. Teraz już pal licho czerwoną nić. Doszedł w końcu, ale jego kochanek nadal pozostawał niezaspokojony. Przełykając ślinę, poruszył się na próbę, ale był jeszcze zbyt wrażliwy po orgazmie. - Mo-możemy chwile zwolni-DAZAI!

Mężczyzna go nie słuchał i z prawdziwą sadystyczną satysfakcją wbijał się w niego mocno i szybko, przez co Chuuya zaraz znowu stal się twardy. Zagryzł palec, starając się nie krzyczeć na cały blok, ale to było za dobre, wręcz uzależniające. Wzdychając raz po raz imię kochanka, pozwolił mu przejąc stery.

Dazai:

Przewrócił oczami na groźbę klątwy. O tak, rzuć ją i zakończ cierpienia na tym padole. No dalej, nawet dopłaci do jakiejś porządnej.

 - Zbyt dobry w łóżku? A więc spodobałem ci się, demonku? - uśmiechnął się lekko, rozbierając się. Pod koszulą miał pełno bandaży, których widok zazwyczaj sprawiał, że jego łóżkowi znajomi pytali co się stało... Dlatego cieszyło go, że dla odmiany nie musiał się tłumaczyć. Znaczy i tak nigdy tego nie robił, ale te pytania były irytujące. Mruknął zadowolony na ten pocałunek pełen chcicy. Doskonale wiedział, że zostawienie kogokolwiek przed finiszem powoduje takie zachowanie, pragnienie natychmiastowego dotyku i jeszcze większy głód na seks. A on chciał jak najbardziej rozkręcić demona.

Jednak nie można za bardzo przeciągać zabawy. Z pomocą lubrykantu wsunął w rudego palce. Może i był inkubem, ale Dazai szczerze wątpił by lubił mieć rozrywany na sucho tyłek... a może jednak? Skoro nie dał brunetowi za długo się rozciągać.

- Aż taki niecierpliwy jesteś? Tyłek cię będzie bolał. - uśmiechnął się, leżąc na łóżku. Zaraz sapnął zaskoczony, no, nikt nigdy nie zakładał mu prezerwatywy w taki sposób, a demon wydawał się mieć naprawdę spore doświadczenie.

Złapał demona za biodra. No i na co on czeka? Nie chcą cię za bardzo cackać jednym szybkim pchnięciem znalazł się w demonie. Aż sam jęknął, cholera, demon seksu, a był ciasny jak panienka.

 - Doszedłeś tak od razu? Naprawdę, to jest za łatwe, Chuuya. A może po prostu lubisz tak na ostro, co? - nie miał zamiaru zwalniać czy dawać mu odpocząć. Co to, to nie. Podniósł się tak, że teraz to rudy leżał i wchodził w niego, szybko i mocno, by sprawić obydwóm jak najwięcej przyjemności.

 - Daj mi się słyszeć. Żadnego wstrzymywania. - zabrał mu palec z ust. Pieprzyć sąsiadów, i tak byli to głównie menele lub studenci na bani. Widząc drżący ogonek, leżący na łóżku uśmiechnął się nieco sadystycznie i złapał go. A gdyby tak... Z czystej ciekawości wziął trójkącik do ust i lekko go ssał. Tak jak się spodziewał tylko bardziej nakręcił demona, który kurczowo się go trzymał. Ktokolwiek stworzył te demony aż tak wrażliwe, musiał być sadystą. Nie żeby Dazaiowi to przeszkadzało.

W końcu jednak doszedł i oddychając szybko oparł czoło o bark kochanka. Nie mogąc się oprzeć, ugryzł go w szyję ostatni raz po czym wyszedł z niego.

 - Dawno nie miałem tak dobrej przygody. - uśmiechnął się i pocałował go delikatnie. Aż szkoda, że to jednorazowe... Zdjął prezerwatywę i zawiązaną wyrzucił do śmietnika, stojącego w pokoju, po czym wytarł spermę demona i położył się na łóżku. Czemu był aż tak zmęczony? Czyżby zaczynał się starzeć?

Chuuya:

Gdyby Dazai zapragnął klątwy, to pewnie mocno by się zdziwił, gdyby następnego dnia obudził się z ogromnym, robaczywym ziemniakiem zamiast tego, co miał zawsze pod nogami. A z czegoś takiego naprawdę ciężko załatwia się potrzeby w ubikacji, nieszczęsne ofiary inkubów i sukkubów mogły to potwierdzić.

 - Z chwili na chwile podobasz mi się coraz bardziej, przyznam szczerze - wręcz pożerał go wzrokiem, nie mogąc wyjść z podziwu, jak nawet i spod bandaży mogły odznaczać się mięśnie mężczyzny. Musiał sporo ćwiczyć, aby mieć tak dobrze wyrzeźbione ciało. Chuuya nie mógł się powstrzymać przed wyciągnięciem dłoni i przejechaniu opuszkami palców po białym materiale na brzuchu i bokach Dazaia. Ah, gdyby tylko mógł zerwać z niego te opatrunki i wbić zęby w smakowitą skórę...! Ale na szczęście nie musiał długo zaprzątać sobie tym myśli. Po prawdzie, w jego głowie nie zostało ani odrobiny miejsca na myślenie o czymkolwiek innym niż o istnej idylli, jaką odczuwał dzięki zabiegom kochanka. Nie zwracał nawet uwagi na początkowy ból tyłka, bo zaraz zamienił się on w czystą rozkosz, jaka natychmiast przeszła cale jego ciało. Starał się dostosować do ruchów bioder Dazaia, ale ten narzucił ostre, szybkie tempo, któremu doświadczony demon nie był w stanie sprostać. Zrzucił winę oczywiście na głód. Przecież to był pierwszy raz, kiedy tak długo nie jadł, tak więc teraz, gdy natrafił na taki smakowity kąsek, wręcz oszalał. A do tego chwilę wcześniej osiągnął spełnienie, tak więc był teraz niesamowicie wrażliwy.

Nie spodziewał się, że jego posiłek spełni jedną z najbardziej rajcujących go rzeczy, jakie można wyprawiać z nim w łózko. Gdy poczuł gorące usta zaciskające się na jego wrażliwym czubku ogona, wygiął się na tę dawkę przyjemności i krzyknął drżąco imię Dazaia. Nie był w stanie opanować szybkiego bicia serca i mocnych rumieńców, jakie wstąpiły mu na policzki i uszy. Objął mocno jego szyję ramionami, a biodra smukłymi nogami i docisnął do siebie. Chciał go głębiej, mocniej, bardziej...! Doszedł, jęcząc i wijąc się w rozkoszy. Zdawało mu się, że w ciągu ułamka sekundy zobaczył wszystkie istniejące gwiazdy albo że znalazł się wśród nich.

Zaskomlał żałośnie na to ostatnie ugryzienie, będąc pewien, że gdyby był normalnym człowiekiem, na pewno po takim seksie nie mógłby się ruszać przez co najmniej tydzień.

Z zadowoleniem odpowiedział na pocałunek i zaraz przeciągnął się zadowolony. Głód zniknął, a pozostało tylko uczucie zrelaksowania i spełnienia.

 - To oczywiste, w końcu jestem inkubem. Łóżkowe ekscesy z demonami to zupełnie inna bajka niż zwykle pieprzenie się człowieka z człowiekiem. Tak więc nie zapomnisz o mnie przez długi, długi czas - prychnął z lekką dozą dumy i wyższości. Nie uważał ludzi za gorszy gatunek oczywiście, ale jeśli chodziło o zabawy w sypialni, to był pewien swoich umiejętności.

 - A poza tym, dziękuje za posiłek - pogłaskał go delikatnie po włosach, gdy ten padł wymęczony na poduszki. - Zabrałem ci trochę energii życiowej, więc teraz już nie będziesz miał na nic siły. Wybacz. Ale nie martw się, nie skróci ci to życia, po prostu przez następna godzinę będziesz się czuł jak trup.

Skoro już się najadł, to uznał, że nie będzie dłużej zajmował mu czasu, ale gdy tylko chciał wstać z łózka, poczuł ból promieniujący z dołu pleców przez cale ciało, aż po czubki palców. Przeklął pod nosem i położył się obok Dazaia.

 - Możesz być z siebie dumny. Demon seksu przez ciebie nie jest w stanie chodzić. Brawo, kurna - mógł wyglądać na odrobinę nabzdyczonego, ale tak naprawdę był cholernie zadowolony z tak przyjemnego wieczoru. Tak bardzo, że aż nie mógł powstrzymać uśmieszku wpełzającego mu na usta.- Kretyn. Pozwolę sobie ponadużywać jeszcze twojej gościnności, ok? Dobranoc.

Nie słysząc słowa sprzeciwu, nieco nieśmiało wtulił się w mężczyznę i przymknął oczy. Nie był przyzwyczajony do tego, aby zostawać na noc u jakiegokolwiek swojego kochanka, dlatego sam się sobie dziwił, że tak palił się do ciągłego przytulania Dazaia. Nie poznawał sam siebie, naprawdę.

Następnego dnia obudził się wypoczęty i wyspany jak nigdy dotąd. Zadowolony ziewnął i rozejrzał się po sypialni. Właściciela mieszkania nie było obok, co nieco go zasmuciło. Bo jak już zasypiał obok kogoś, to w sumie miło by było, jakby obok tego kogoś się budził. Ale zaraz poczuł przepyszny zapach i aż przełknął ślinkę. Czy tak pachnie jajecznica na boczku? Tak, dokładnie tak ona pachnie. Z cichym pomrukiem chciał wstać z łózka, ale zatrzymał się w siadzie z sykiem bólu. Zaskoczony podniósł dłoń do szyi, na której wyczul ślady zębów, siniaki, lekko wystające malinki i zakrzepłą krew. Co do...? Konsternacja zastąpiła wcześniejsze przyjemne uczucia. Starając się zignorować ból wstał, narzucił na siebie za dużą koszulę i poszedł w kierunku, z którego słyszał krzątaninę przy kuchence i przyjemna dla ucha nuconą melodię. Jakoś tak rzuciło mu się to, że Dazai miał niesamowity wręcz głos, nawet kiedy tylko nucił. Chuuya stanął w drzwiach, uśmiechając się lekko na widok nieładu na głowie wyższego mężczyzny. Rozczulające. Usiłował odrzucić z myśli wszystkie czarne scenariusze, kiedy podnosił dłoń, ale nie był w stanie. To dziwne uczucie, jakie towarzyszyło mu przy Dazaiu niestety dopiero teraz stało się dla niego jasne i sprawdzenie nici przeznaczenia tylko go utwierdziło w przekonaniu, że czerwona nitka wychodząca z jego małego palca łączy się z małym palcem u dłoni Dazaia. Zagryzł wargi i złapał się za głowę.

 - Nie, nie, nie...! - z jego ust wydobył się cichy lament. W oka mgnieniu wrócił do pokoju, przebrał się i szybko podążył do przedpokoju. Tam zatrzymał się, rzucił ostatnie spojrzenie w głąb mieszkania, powiedział drżąco "przepraszam" i wyszedł na klatkę schodową, gdzie zaraz oparł się czołem o zimną ścianę.

Zasłonił usta dłonią, chcąc jakoś zagłuszyć szloch.

Dazai:

Uśmiechnął się jedynie na jego słowa, chociaż musiał przyznać, że podobał mu się ten wzrok. Pełen głodu, wręcz pożerający go. Zawsze dotykali bandaży, jakby to było aż tak fascynujące. Chociaż był wdzięczny, że rudy nie zaczął pytać po co mu one, to zawsze psuło nastrój.

Musiał zapamiętać, że ogon to naprawdę wrażliwe miejsce. Naprawdę nie spodziewał się aż takiej reakcji.

Wchodził w niego najgłębiej i najmocniej jak się dało. Dazai zawsze był dość dziki w łóżku, jednak teraz zadziwiał sam siebie, jakby nie mógł się powstrzymać. Chciał by jego nowy kochanek zapamiętał go na długo, by nie był tylko kolejnym zaliczonym człowiekiem, a kimś przez kogo na samo wspomnienie będzie boleć go tyłek.

Spojrzał na Chuuyę walcząc z sennością, czuł się taki ciężki, jakby zapadał się w to stare łóżko, które teraz wydawało się miękkie niczym chmura.

 - Tylko czuć jak trup? Jaka szkoda. - uśmiechnął się lekko, a widząc jego próbę wstania zaśmiał się cicho. - Słaby z ciebie demon, Chuuya. Powinieneś więcej ćwiczyć. - mruknął, przymykając oczy i niemalże od razu zasypiając. Mało go obchodziło, czy obudzi się sam czy z demonem... Chociaż cenił sobie to, że jego kochankowie z nim sypiali. Zawsze było to przyjemne , tylko działo się tak cholernie rzadko... Zazwyczaj po seksie ubierali się i wychodzili, pozostawiając po sobie jednie smród spoconego ciała. Dlatego gdy porankiem zobaczył wtulonego w niego demona uśmiechnął się lekko. Wyglądał tak spokojnie, a jego demoniczne atrybuty schowały się w nocy tak więc wyglądał jak zwykły człowiek. No, zwykły człowiek po gwałcie. Cały w ugryzieniach, malinkach i śladach krwi. Ciekawe ile mu się to utrzyma? Spodziewał się, że na tak osobliwym stworzeniu jak Chuuya nie ostatnie się to długo by mógł iść się pieprzyć z kolejnym człowiekiem.

Westchnął cicho, głaszcząc go delikatnie pogłowie. A gdyby tak zmienić w końcu tryb życia i poszukać kogoś kto częściej będzie się przy nim budzić...? Nie, to byłoby zbyt nudne. Chyba serio się starzeje, że ma takie myśli.

Oswobodził się z objęć kochanka i ubrał spodnie, po czym poszedł do kuchni. Czuł lekkie podekscytowanie na myśl, że zrobi rudemu śniadanie do łóżka. Może i był dupkiem, może i w łóżku zachowywał się dość...niestosownie, jednak nawet Osamu miał słabość do jakiejś błahostki, a było nią właśnie śniadanie do łóżka. Częściej to on je robił komuś niż sam je dostawał jednak i tak to uwielbiał. Wyciągnął więc wszystko czego potrzebował i wziął się za szykowanie jajecznicy z boczkiem. No i do tego obowiązkowo kawa. Nie chcąc budzić Chuuyi włączył cicho radio i zaczął nucić, machając przy tym biodrami lekko. Zwykłe gotowanie było nudne. W pracy również robiąc kawy cicho nucił, co ku jego zdziwieniu przyniosło mu rzesze fanek, a za razem stałych klientek. Nie bardzo to rozumiał to tylko nucenie, co innego gdyby umiał śpiewać. Był w trakcie przekładania jajecznicy na dwa talerze, gdy usłyszał szczęk zamka w drzwiach wejściowych.

 - Chuuya? - odłożył patelnię i nieco zaskoczony poszedł do pokoju. Pusto. Nie żeby go to mocno zdziwiło, ale... Jakoś zrobiło mu się smutno. Spojrzał na Odę, który otarł się o jego nogi.

 - I znowu jesteśmy sami. Tylko co ja zrobię z drugą kawą? - pogłaskał kocura po głowie. Trzeba wrócić do rzeczywistości.

Tak więc wrócił, w pracy podrywał świeżaka, Atsushiego, ale robił to tylko dlatego, że jeden z ich klientów, który odkąd chłopak zaczął u nich pracować przychodził do kawiarni niemal codziennie, wygląda jakby ktoś dotknął jego własności. Zabawnie było to obserwować. Tak jak zawsze spotykał się z ludźmi na jeden numerek, jednak demon miał rację, nie mógł o nim zapomnieć, teraz każdy seks wydawał mu się nudny. Cholerne skrzydełka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz