incubus (3) [R18]


Chuuya:

Pokazał mu, gdzie jest łazienka, dał nową szczoteczkę i świeży ręcznik, i z wesołym "czuj się jak w domu" zostawił go samego w mieszkaniu. Pod blokiem miał wielobranżowy sklepik, gdzie szybko kupił bieliznę, jakąś dużą koszulę, coby Dazai nie musiał następnego dnia łazić we wczorajszej, a po chwili zastanowienia zaopatrzył się też w paczkę prezerwatyw. Nigdy nic nie wiadomo, prawda? Kiedy wrócił - a zrobił to naprawdę szybko, bo każda sekunda z dala od Dazaia wywoływała nowe fale bólu - spokojnie wszedł do pierwszego pomieszczenia w łazience, gdzie na pralce położył nowe ubrania i zaraz zapukał w oszklone drzwi, oddzielające tę część z typową, japońską wanną.

 - Żyjesz tam, czy zdążyłeś się utopić?

Dazai:

Wszedł pod prysznic, wcześniej rozwijając bandaże i składając je ostrożnie. Nie chciał prosić Chuuyi o jakieś, więc będzie musiał wykorzystać je ponownie jak wyjdzie spod prysznica. Chociaż nie powie, wolałby świeże.

 - No proszę, nie spodziewałem się czegoś takiego - mruknął na widok wanny, w której mógł prawie wyprostować nogi. Idealna wanna do kąpieli w dwie osoby... Nie chciało mu się jednak siedzieć w niej, tak więc szybko się umył oraz wytarł i wyszedł z oszklonej części, wpadając akurat na Chuuyę. W pasie był owinięty ręcznikiem, jednak... czuł się dziwnie z tym, że rudy widzi go bez bandaży.

 - Utopienie się to mało przyjemna śmierć. - stwierdził, sięgając po bandaże. W końcu nie miał się co wstydzić tego, że jest nagi.

 - Wiem, że jestem piękny, ale musisz się tak gapić? To niegrzeczne, a ty wręcz pożerasz mnie wzrokiem... I wyglądasz jak pomidor - zaczął się owijać materiałem, chowając ponownie wszystkie blizny. To nie tak, że się ich wstydził, ale... nie chciał ich widzieć. No i nie były one przyjemne dla oka, a musiał dbać o swój wizerunek.

Chuuya:

Wybuchnął rumieńcem. Nie spodziewał się, że Dazai tak nagle wyjdzie do niego w samym ręczniku, ale nie mógł powiedzieć, że nie podobał mu się ten widok. Nieco zmartwił się tymi wszystkimi bliznami, ale większość wyglądała na dość starą, dlatego odpuścił sobie ich komentowanie. Zamiast tego wyciągnął dłoń i samymi opuszkami palców delikatnie przejechał po plecach mężczyzny. Tych parę tygodni temu był zły, że nie mógł podziwiać w pełni ciała kochanka, dlatego teraz korzystał z chwili. Nie mogąc się powstrzymać, przysunął się bliżej i objął go mocno rękoma, przesuwając przy okazji dłońmi po jego jeszcze odkrytych, umięśnionych brzuchu i torsie. Westchnął z rozkoszy; skóra Dazaia była nieco szorstka, ale naprawdę przyjemna w dotyku.

 - A ty wyglądasz jak ktoś, kto zaraz wyląduje w moim łózko i to wcale nie po to, żeby spać - kiedyś nastąpi ten dzień, gdy przestanie rzucać takimi tekstami, ale to jeszcze nie był ten dzień.

Nawet nie zauważył, kiedy pojawiły się jego demoniczne atrybuty; zwrócił na nie uwagę dopiero wtedy, gdy i tak już za duża bluza zaczęła go cisnąc. Zmarszczył brwi i spojrzał na wesoło kiwający się z boku na bok ogonek. Poważnie, sam widok półnagiego Dazaia był w stanie go aż tak podekscytować? Świat się wali.

 - Smacznego - mruknął pod nosem, zanim dość mocno ugryzł mężczyznę nad łopatką. Chciałby sięgnąć do szyi, ale na nieszczęście był za niski, więc zajął się tym miejscem, do którego zdołał dosięgnąć. Aż stęknął, mocno zasysając skórę. Już miesiąc temu marzył, by móc przebić zębami delikatną skórę kochanka, a teraz nareszcie to zrobił. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co wyrabiał. Jego policzki zarumieniły się jeszcze mocniej, a on sam szybko odsunął się od Dazaia, zasłaniając usta.

 - Przepraszam, nie chciałem cię tak nagle molestować, to samo tak jakoś wyszło...

Nawet jeżeli tak mówił, to nie mógł nie zauważyć, że pobrał od niego ociupinkę energii, przez co lekkie drgawki zniknęły jak ręką odjął.

Dazai:

Przymknął lekko oczy gdy poczuł, jak niższy mężczyzna delikatnie dotyka jego skóry. Dazai nie umiał sobie przypomnieć, by kiedykolwiek ktoś robił coś podobnego. Cóż, niech Chuuya korzysta, póki skóra i blizny nie zostaną ponownie zakryte bandażem. Przede wszystkim Osamu chciał zasłonić poharataną szyję. Za gówniarza ma się dziwne pomysły.

 - Czyli jednak masz na coś ochotę - bardziej stwierdził niż spytał. Niemalże spodziewał się tego, że nie pójdą grzecznie spać. Akurat kończył wiązać przedramię, gdy z jego ust uciekł krzyk. Cóż, zazwyczaj to on był tym gryzącym tak więc była to dla niego nowość. Przytrzymał się ręką ściany i przygryzł wargę. To nie w jego stylu tak reagować. Kiedy tylko Chuuya się odsunął, odwrócił się do niego i chwycił go mocno za brodę.

 - Samo wyszło? Hej, Chuuya powiedz mi... Jesteś głodny prawda? - zerknął na jego majtający się ogon, który zaraz chwycił dobrze pamiętając jak na rudego działa dotykanie tej trójkątnej końcówki. - Nie udawaj, wyglądasz prawie tak samo jak ostatnio. Czemu nie znajdziesz sobie kogoś i go nie przelecisz? Nie chcesz tego robić z kimś innym... Czy może nie możesz?

Pieprzyć bandaże. Rano się nimi obwiąże, niech demon to doceni, nie dość, że jest pierwszą osobą, która widzi Dazaia bez bandaży i to jeszcze pierwszą, z którą mężczyzna prześpi się więcej niż raz. Zgarnął rzeczy i pociągnął demona do sypialni, gdzie pchnął go na łóżko.

 - Żeby to było jasne, nie robię tego dlatego, że jesteś głodny. Sam tego chcę. Pokaż mi jak może kochać demon.

Pocałował go mocno, gdzieś wewnątrz siebie musiał przyznać, że stęsknił się za tym. Może jak znowu się z nim prześpi, to da radę sobie ułożyć wszystko w głowie i pójść w końcu dalej? Bał się przywiązać znowu do kogoś. To tylko sprawiało niepotrzebny ból. A on był przeciwnikiem niepotrzebnego bólu.

 - Ten twój przyjaciel kiedy wraca? Mam nadzieję, że nam nie przerwie - uśmiechnął się, gdy łapali oddech. Zaraz potem zajął się szyją kochanka. Gryzł ją, ssał i lizał, chciał znów usłyszeć te słodkie jęki, jak demon wykrzykuje jego imię.

Chuuya:

Pogratulował sobie w myślach za wywołanie u Dazaia takiej reakcji, ale zaraz mentalnie walnął się w twarz. To przecież było oczywiste, że prędzej czy później mężczyzna zauważy u demona te dziwne zachowanie. A Chuuya pod wpływem tego badawczego spojrzenia nie był w stanie już dłużej dusić tego w sobie. Dał za wygrana.

 - Nie chcę i... nie mogę - zagryzł wargę patrząc w bok i starając się nie wydawać z siebie zawstydzających odgłosów, kiedy ten dotykał jego ogon. - Jeśli sukkub lub inkub prześpi się z przeznaczona sobie osobą, nie może już pobierać energii życiowej od kogokolwiek innego. Można powiedzieć, że moje życie jest teraz w twoich rękach, Dazai. Należę do ciebie - spojrzał na niego ze skrucha. Naprawdę nie chciał go obarczać takim brzemieniem, ale nie mógł nic poradzić na to, że jego oczy wręcz przeszywały na wylot i nie pozwalały na dłuższe duszenie w sobie prawdy. Kolejny raz przeklął to, że urodził się inkubem.

Sapnął zaskoczony, kiedy mężczyzna zaciągnął go do łózka i zaraz otworzył szeroko oczy. Dazai powiedział "kochać". Nie "pieprzyć" ani "bzykać", czy inne synonimy. Użył tego jednego słowa, które sprawiło, że w jednej chwili serce Chuuyi zabiło o wiele mocniej. Zarzucił ukochanemu ramiona na szyję.

 - Obiecuje, że cię nie zawiodę.

Westchnął wprost w jego usta, wplatając palce w ciemne kosmyki i masując go delikatnie po głowie. Przymknął oczy, rozkoszując się znowu tym wspaniałym, elektryzującym wręcz uczuciem, które - takie miał wrażenie - spajało ich coraz bardziej, jakby obiecując, że nigdy się nie rozdziela. Brakowało mu tego, nie tylko przez sam fakt, że bez Dazaia zginie. Po prostu tęsknił za nim, za tym dotykiem, zapachem, brzmieniem głosu. Zdawało mu się, że teraz wszystko to go otaczało.

 - Wie, kim dla mnie jesteś, więc wróci dopiero jutro - zapewnił go, ciężko dysząc. Niby tylko się pocałowali, ale w głowie już mu się zaczynało kręcić. Zamruczał słodko, kiedy nareszcie usta Dazaia znalazły się na jego szyi. Cieszył się, że kochanek zapamiętał, że rudzielec przepadał wręcz za tą pieszczotą. A za każdym mocniejszym ugryzieniem, przeciągał paznokciami po jego plecach i ramionach, nie powstrzymując głośnych jęków. Zaświtała mu w głowie jedna myśl, dlatego delikatnie go popchnął, zmartwiony, na moment przerywając zabawę.

 - Jeśli poczujesz się słabiej, to powiedz mi o tym. Wiesz, jestem cholernie głodny, a ty jesteś mi przeznaczony. Mogę przypadkiem wyssać z ciebie za dużo energii i nie chcę, żeby coś ci się stało.

Choć oczywiście pomimo tych słów nie chciał niczego przerywać, dlatego w czasie tej krótkiej przemowy, szybko ściągnął z siebie bluzę, rzucił ją gdzieś na podłogę i zamachał skrzydłami, chcąc je rozprostować.

Dazai:

Wysłuchał go uważnie, bawiąc się przy okazji ogonem. Musiał mu pogratulować siły woli, bo prawie nie wydawał z siebie jęków.

 - Czyli jeśli nie będziemy od czasu do czasu spędzać gorącej nocy, to umrzesz z głodu? Jesteś idiotą, że tego nie powiedziałeś wcześniej. Po co się męczyć?

Dziwnie było mu ze świadomością, że od niego zależy życie inkuba. Że gdyby nie przyszedł tego dnia, to być może więcej by go nie zobaczył.

Już wcześniej mu się to spodobało, że rudy masował go po głowie. Było to tak odmienne od tego, co zawsze się działo w łóżku, takie ciepłe i miłe. Podobały mu się te jęki, chciał ich słyszeć więcej. Głośniejsze, gorące, urywane. Pragnął go rozgrzać jak tylko się da, więc gdy został odepchnięty spojrzał na niego niezadowolony.

 - Nie zabije mnie to prawda? Więc będzie dobrze - pogłaskał go po policzku. - Nie martw się tym, tylko się najedz. Najwyżej się mną zajmiesz - uśmiechnął się, widząc, jak mimo swoich słów demon się rozebrał. Zadowolony przeciągnął palcami po jego jasnej skórze. Wydawał się taki delikatny i nieskazitelny... Czas to zmienić. Bez zbędnych ceregieli wgryzł się mocno w jego obojczyk, by zaraz się na nim zassać. Ten mały rudzielec był jego i tylko jego i chciał to dobitnie zaznaczyć. Znaczy; nie kochał go, do takiego uczucia jeszcze daleko jednak to nie zmieniało faktu, że demon był tylko i wyłącznie jego. A Dazai był okropnym zazdrośnikiem.

Pokrywał jego ciało ugryzieniami i malinkami, jednak w pewnym momencie przestał i położył się obok Chuuyi.

- Wiesz. Jesteś pierwszą osobą, która widzi mnie bez bandaży. I pierwszą od naprawdę dawna, która sprawiła, że sam krzyknąłem... Co ty na to, żebyś mógł wykorzystać tą okazję? - uśmiechnął się sugestywnie. Niech teraz to inkub pokaże na co go stać.

Chuuya:

Pogłaskał go po policzku, cały czas mając na twarzy wymalowane przeprosiny.

- Nie chciałem cię zmuszać do takiej odpowiedzialności. To przecież nie jest coś trywialnego, z czym można w sekundę przejść do porządku dziennego. Tutaj chodzi o życie kogoś kompletnie obcego dla ciebie.

Nie byłby sobą, gdyby nie poprawił sobie fryzury, przeczesując ją palcami i zaraz skrzywił się na jego słowa.

- W sumie to mógłbym cię zabić, gdybyśmy uprawiali seks kilka godzin bez przerwy - podrapał się po szyi. - Bo w końcu zabieram ci życiowa energię, prawda? To nie jest zbyt bezpieczne...

Aż krzyknął, czując, jak zęby Dazaia przebijają mu skórę. Każde, nawet najdrobniejsze dotknięcie przez niego Chuuya odczuwał po stokroć bardziej niż z kimkolwiek innym. Była w tym też oczywiście zasługa tego, że był masakryczne wręcz głodny, ale sama świadomość, że może całować kogoś, kogo kochał, była zbyt wielkim afrodyzjakiem. Nigdy wcześniej nie miał ciała pokrytego tyloma słodkimi ranami. Te nowe doznanie sprawiało, że miał ochotę krzyczeć ile sił w płucach, aby cały blok usłyszał, jak mu dobrze, ale hamował się, zagryzając palec.

Kiedy Dazai przerwał, spojrzał na niego z zaskoczeniem. Zaraz, czyli... również mógł sprawić mu przyjemność? Nie musiał po prostu nadstawić tyłka i czekać na spełnienie, jak to zawsze oczekiwali jego poprzedni partnerzy w łózko? Uśmiechnął się mrużąc oczy. Naprawdę, coraz bardziej uwielbiał tego człowieka.

 - Na brzuch - niemal od razu rozkazał niskim głosem. Skoro miał się wykazać, to lepiej było dla Dazaia, by po prostu grzecznie leżał i nie przeszkadzał. Gdy ten wykonał jego polecenie, z istną rozkoszą przesunął samymi opuszkami palców po bliznach na boku i lędźwiach. Tam zabawił się chwilkę dłużej. Podobało mu się jak mężczyzna drży, gdy muskał niektóre fragmenty, dlatego pochylił się nad nim i delikatnie lizał te miejsca, zakładając włosy za ucho, choć niektóre z kosmyków opadło na niego. Po nieznośnie długim momencie pastwienia się nad delikatnym dołem pleców, przesunął językiem wzdłuż kręgosłupa, aby dotrzeć do apetycznego karku. Nieco skrzywił się na widok jeszcze większej ilości blizn, ale zaraz z uroczymi pomrukami zabrał się za podgryzanie ich i pozostawianie malinek. Jedna dłonią podtrzymywał się, by nie leżeć całym ciężarem na kochanku, a drugą powolutku muskał pozostałe blizny na plecach i bokach Dazaia.

 - Podnieś nieco biodra - wyszeptał mu do ucha, na którym od razu zacisnął wargi i lekko pociągnął. Uśmiechnął się nie słysząc nawet słowa protestu i zaraz mocno zacisnął dłoń na stojącym, gorącym członku Dazaia. Aż sam jęknął, czując, jak bardzo jest podniecony dzięki jego zabiegom.

 - Nie możesz się już doczekać, żeby we mnie wejść, prawda? - spytał zadowolony, bardzo wolno ruszając ręką i raz po raz muskając kciukiem wrażliwy czubek.

Dazai:

 - Umrzeć przez zbyt dużą ilość seksu? Podoba mi się tak plan - uśmiechnął się nieco rozbawiony tą myślą. To byłby przyjemny koniec.

Niezadowolony zabrał mu palec z buzi.

 - Chuuya, co ja ci mówiłem ostatnio? Chcę cię słyszeć. Niech całe to cholerne miasto cię słyszy.

Posłusznie odwrócił się na brzuch ciekaw co też zrobi jego mały demon. Zaraz jednak zadowolony uśmiech ustąpił miejsca rozkoszy. Część blizn, tych jaśniejszych i bardziej wypukłych sprawiała, że skóra wokół nich była okropnie wrażliwa na dotyk.

 - Nie pastw się... Nad jednym miejscem... Dupku - wyrzucił z siebie powstrzymując jęk, gdy rudy dość długo skupiał się na największej ranie, która była przełamana paroma innymi. Tak, z pewnością inkub wiedział co powinien robić, by rozgrzać partnera. Cholera, samo to dotykanie ran strasznie podjarało mężczyznę. Chciał się już odwrócić, zająć się tym rudym maluchem i wejść w niego... Zamiast tego zadrżał mocno, czując jak jego język znaczy drogę aż do karku. Niech wykorzysta ten swój sprawny języczek w innym miejscu. Podobało mu się to i to cholernie. Nie spodziewał się, że pozwolenie sobie na chwilę bycia tym na dole będzie aż tak przyjemne. No i mógł spokojnie dawać się wyżyć kochankowi, wszak z rana zasłoni wszystkie ślady bandażami. Jęknął cicho i zadrżał gdy Chuuya pociągnął go za ucho. Posłusznie uniósł biodra, po czym sapnął głośno.

 - Żebyś wiedział. - uśmiechnął się, patrząc na niego. - Sprawię, że nie będziesz pamiętał żadnego innego imienia niż moje. Że będziesz mnie błagać bylebym wszedł w ciebie jeszcze raz, a jutro nie będziesz w stanie się podnieść.

W końcu uznał, że ma dość tej zabawy, demon już wystarczająco się pobawił w dominacje. Podniósł się i odwrócił do niego, mocno wpijając się w jego usta.

 - Moja kolej. - szepnął, przygryzając jego wargę. Jako iż ostatnio skupił się głównie na skrzydłach i ogonie, tym razem postanowił, że ich nie tknie. Zamiast tego zassał mu się mocno na szyi, wsuwając od razu w niego dwa palce. Nie miał najmniejszej ochoty silić się na delikatność, był zbyt niecierpliwy. Już i tak wiele go to kosztowało. A po reakcji kochanka uznał, że również chciałby już przejść dorzeczy.

 - Chuuya, nie zagłuszaj się, bo zostawię cię tak - zagroził widząc, jak niższy mężczyzna znów próbuje zagłuszać swój głos. - Masz piękny głos, cały jesteś piękny. Dlatego daj mi tego doświadczać w pełni. Inaczej to jak zjedzenie ciasta, ale zostawienie truskawki. Mała frajda.

Chuuya:

Aż mu zadrżały skrzydełka z ekscytacji. Dazai naprawdę z trudem zachowywał zimną krew i nie jęczał głośno, co z jednej strony nieco denerwowało - mężczyzna miał przecież bajeczny głos - a z drugiej dawało mu niesamowitą satysfakcję.

 - Na razie to ty nie masz w głowie nikogo innego, oprócz mnie - sprawnie poruszał dłonią, starając się jednak nie dać zbyt wiele doznań kochankowi. W końcu cała zabawa minie, jeśli ten dojdzie za wcześnie. - Taki bezbronny, zdany na moja łaskę. Jak ci się to podoba, panie Dazai?

Naprawdę nie mógł się powstrzymać przed takimi docinkami i rozbawionym uśmieszkiem, ale zaraz tego pożałował, kiedy mężczyzna oczywiście nie bawiąc się w delikatność, włożył w niego palce i oznaczył kolejną, wyraźna malinką. Chuuyi aż zaparło dech, zacisnął mocno powieki i z całych sił starał się nie zdzierać sobie gardła jękami.

 - Ale...! - chciał jakoś zaprotestować, ale długie i szczupłe palce Dazaia skutecznie odwracały jego uwagę, szczególnie, że kochanek dobrze wiedział, gdzie je dociskać, aby inkub poczuł istny raj. W ferworze namiętności zarejestrował fakt, że ukochana osoba go skomplementowała. Przywykł oczywiście do tego, że podobał się innym; co do swojego wyglądu był pewien, że zaliczał się do tych "bardzo dobrych", ale usłyszeć coś takiego z ust Dazaia było zupełnie czymś innym. Spłonął jeszcze mocniejszym rumieńcem, objął go za szyję i pocałował delikatnie, zaraz jednak wygiął się w łuk i aż krzyknął, kiedy ten skrzyżował w nim palce, docierając do samej prostaty. Chciał poczuć to jeszcze intensywniej, ale miał nadzieję na to, że to zbliżenie będzie jednak nieco inne, nie takie jak zwykle, gdzie zazwyczaj chodziło tylko o zaspokojenie głodu. Pragnął się z nim kochać.

 - Chciałem cię jeszcze trochę popieścić - poskarżył się, opanowując jakoś urywane jęki. - Chciałem, żebyś poczuł się naprawdę dobrze. Pozwolisz mi?

Nie czekając na jego odpowiedz, objął ogonem stojącego penisa Dazaia, z sadystycznym zadowoleniem zauważając, że wypłynęło z niego już trochę soków, dlatego mężczyzna był pewnie u kresu. Zacisnął się u samej nasady i irytująco powoli sunął do góry.

Dazai:

 - Łaskę? Chyba ci się coś pomyliło Chuuya~ - przeciągnął specjalnie jego imię, zakrywając tym samym jęk. - Ja jedynie daję ci się teraz nieco zabawić, więc nie wyobrażaj sobie za wiele...

Cóż, on nigdy nie był bezbronny. A na pewno nie w łóżku, które było areną, a on jej mistrzem.

"Ale"? Przy nim nie ma "ale", z nim się nie dyskutuje. Musi pokazać rudemu, że powstrzymywanie się w łóżku to coś, czego się nie robi. Naprawdę, żeby to człowiek uczył czegoś inkuba o seksie.

Nie miał pojęcia gdzie powinien dokładnie trafiać, w końcu nie znał ciała demona aż tak dobrze, jednak jego reakcje naprowadzały mężczyznę na właściwy trop. Nieco zdziwiony tą delikatnością pocałunku oddał go, jednocześnie krzyżując palce i trafiając - jak się domyślał - w prostatę. Właśnie o taką reakcję mu chodziło, o nie uciszanie swojego głosu gdy czuje się wspaniale. Patrzenie na jego zadowoloną twarz i słuchanie jego głosu, strasznie nakręcało Dazaia, który już chciał wyjąć palce i znaleźć się w demonie.

 - Hm? - chciał zaprotestować, jednak z ust uciekł mu jęk gdy ogon kochanka zacisnął się na jego penisie. Cholera, to to nie była tylko jego strefa erogenna? - Ty mały... Sprawia ci przyjemność takie powolne dręczenie mnie? Sadysta.

Mimo iż to powiedział uśmiechnął się. To była naprawdę miła odmiana od tego jak zazwyczaj wyglądały jego łóżkowe przygody, w końcu nigdy nie dał nikomu tak długo się nim zabawiać. Co najwyżej ktoś brał go do buzi. Nie chcąc jednak by tylko inkub był podjarany chwycił wolną ręką jego penisa i zaczął go stymulować, równocześnie cały czas palcami trafiając w prostatę.

 - Chuuya, jak zaraz nie zabierzesz tego ogonka to dojdę i pójdę spać. I tyle będzie z dzisiejszej zabawy. - zagroził czując, że jest już naprawdę blisko. Że też sama stymulacja tak na niego zadziałała.

W końcu jednak znalazł się we wnętrzu kochanka.

 - Chuuya, jesteś okropnie gorący wiesz? Czuję się jakbym miał się zaraz roztopić... - pocałował go, zaczynając się ruszać. Nie przeszkadzało mu to, że niższy mężczyzna chwycił się jego pleców i je drapał. Wręcz przeciwnie, podobało mu się to. W końcu zawsze był zakryty bandażami i to one najbardziej odczuwały takie "tulenie".

 - Uwielbiam twoją twarz gdy ci dobrze - szepnął mu do ucha, które zaraz polizał i lekko przygryzł. - Pokazuj ją tylko mi. Drżyj tylko pode mną, krzycz tylko moje imię - pocałował go mocno, spragniony tych ust. Miał wrażenie, jakby tym razem było inaczej niż wcześniej. Ale dlaczego?


Chuuya:


Zagryzł wargę, z zadowoleniem obserwując to, jak jego kochanek coraz bardziej zbliżał się do skraju opanowania. Uwielbiał to robić. Powoli stymulować, by zaraz zaciskać ogon na dole członka, aby jego zdobycz nie była w stanie dojść. Do tego widział, że Dazaiowi podobał się taki rodzaj seksu; najwidoczniej nikt go tak nie zaskakiwał podczas łóżkowych przygód. A jednak dobrze jest być inkubem i mieć w zanadrzu kilka sztuczek.

Jęknął, nie chcąc już dłużej przeciągać tej zabawy i samemu naprowadzając go do swojego wejścia, pozwolił mu się w siebie wsunąć jednym, szybkim pchnięciem. Zrobiło mu się jeszcze goręcej niż przed momentem. Samo to, że mógł kochać się z Dazaiem sprawiało, że wręcz wariował. Przejechał mocno po jego plecach paznokciami, nie przejmując się tym, że zostaną po tym krwiste pręgi.

 - D-Dazai, szybciej - poprosił, z trudem łapiąc powietrze i samemu poruszając biodrami, wychodząc na przeciw jego ruchom. Było mu niesamowicie przyjemnie i aż przymknął oczy, wsłuchując się w niski, seksowny głos ukochanego, którym wypowiadał takie świństwa. Wił się w ekstazie, skomląc i jęcząc, kiedy tylko Dazai trafiał tam, gdzie było mu najlepiej albo, gdy oznaczał jego ciało kolejnymi malinkami i ugryzieniami. Ochoczo odpowiadał na pocałunki, lekko kąsając go w dolną wargę. Po jakimś czasie przeniósł nogi na jedną stronę tak, aby móc bardziej zacisnąć się na ukochanym. Widział, jak ten z zaskoczeniem otworzył szerzej usta na ten ruch, więc cicho zachichotał.

 - Podoba ci się taka pozycja, Osamu? - zapytał, spoglądając na niego zza w pół przymkniętych powiek, zaraz otrzymując odpowiedź w postaci szybszych i mocniejszych pchnięć. Krzyknął, zaciskając jedną z dłoni na pościeli, a drugą przytrzymując ogon i muskając jego końcówkę. Cholera, było mu zbyt dobrze.

 - Tak bardzo cię kocham - westchnął maksymalnie podniecony, kolejny raz łącząc ich usta w pocałunku. Nigdy nie miał ich dość, szczególnie, że Dazai potrafił samym językiem doprowadzać go do istnego obłędu. Co z tego, że pewnie cały blok słyszał to, jak sprawnie radził sobie z nim ukochany, w tym momencie liczyło się dla niego tylko to zbliżenie z baristą, z jego przeznaczoną osobą, z kimś, bez kogo naprawdę nie mógł żyć.

 - Na bogów, Dazai! - zagryzł wargę z całej siły, czując jak po brodzie spłynęła mu kropla krwi. Zbliżał się do spełnienia, ale nie chciał dojść przed ukochanym, ale w tym samym momencie. Puścił ogon, mocno zaciskając dłonie na barkach mężczyzny. Szybciej, mocniej, bardziej...!


Dazai:


Zmrużył oczy widząc to zadowolenie na twarzy inkuba. Mały sadysta... Już on mu się odpłaci za to. Chociaż musiał przyznać, że było to naprawdę przyjemne, nowe doznanie. Wygiął się lekko, gdy rudy go podrapał. Teraz było to czuć lepiej, niż przez bandaże. Może powinien zacząć się pieprzyć bez nich...? Nie, nie ma szans.

 - Szybciej? Maluszku, już teraz chyba ledwo nadążasz, co? - mruknął, trzymając mocno jego biodra. Miał gdzieś, czy zostaną po tym siniaki.

 - Aż tak jesteś na mnie napalony? Nie miej mi za złe, jeśli rozwalę ci tyłek w ten sposób - ugryzł go mocno w bark, z którego poleciało nieco krwi, którą zaraz zlizał. - Jesteś naprawdę słodki.

O tak, właśnie o takie reakcje mu chodziło. Gdy ktoś się powstrzymywał było to nudne. Była to ujma dla jego umiejętności. W końcu zależało mu na tym, by doprowadzić drugą osobę do ekstazy, by przestała myśleć o tym co się dzieje wokół, by dla tej osoby cały świat składał się tylko z ich złączonych ciał. By ich wspólny akt został zapamiętany na długi, długi czas.

Gryzł go, całował i pieprzył tak, jakby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu. Sapnął zaskoczony, gdy Chuuya zacisnął się na nim jeszcze bardziej. Zazwyczaj osoby pod Dazaiem nie wykazywały aż takiej inicjatywy w czasie seksu, była to więc kolejna, bardzo przyjemna niespodzianka. Nawet nie zwrócił mu uwagi, że zwrócił się do niego imieniem, jedynie w odpowiedzi na pytanie przyspieszył jeszcze bardziej, czując przy tym, że jest coraz bliżej szczytu.

"Kocham cię". Ile razy już to słyszał gdy sprawiał, że ludzie widzieli gwiazdy przed oczami? Nawet nie zliczy. Zwyczajne, puste i nic nie znaczące słowa, mówione w chwili ekstazy. Nie zwracając więc na nie szczególnej uwagi ponownie mocno pocałował kochanka.

 - Bogów w to nie mieszajmy, sądzę, że nie przepadają za mną - uśmiechnął się, widząc, że i inkub jest na skraju. Podniósł go, tak by siedział mu na zgiętych nogach, przytulając mocno do siebie. Teraz zbył w nim jeszcze głębiej i po krótkiej chwili, doszedł, kończąc tym ten szalony seks. Syknął, gdy mniejszy mężczyzna mocno wbił palce w jego barki.

 - Jak jeszcze raz będziesz się głodzić... To przetrzepię ci tyłek... - mruknął wyczerpany, opierając głowę o bark rudego. Wyszedł z niego w końcu i razem z nim położył się na poduszkach. Czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż miało to miejsce za pierwszym razem.

 - Co ile musisz jeść, chibi? - spytał cicho, łapiąc go za rękę i przytulając do siebie. Nigdy by tego nie przyznał, ale zawsze sypiał tuląc coś do siebie. Najczęściej poduszkę.

Chuuya:

Zmiana pozycji sprawiła, że znowu zdarł sobie gardło od głośnego jęku i z całej siły wgryzł się z rozkoszą w bok szyi kochanka, trzymając jednocześnie kurczowo za jego barki. Uwielbiał to uczucie, kiedy Dazai wsuwał się w niego do samego końca, ale teraz samo to wystarczyło, by po krótkim czasie doszedł, brudząc ich brzuchy spermą. Przez chwilę nie wiedział gdzie jest, co się dzieje, ani jak się nazywa; słodka przyjemność kompletnie przejęła nad nim kontrolę, a cudowne uczucie spełnienia i poskromienia głodu przysłoniła mu logiczne myślenie. Dysząc ciężko, pocałował go w policzek, okazując tym samym wdzięczność i zadowolenie za ten dziki i wyczerpujący seks.

Mruknął tylko rozkosznie na jego ostrzeżenie, drżąc, kiedy się z niego wysunął. Nasienie wypłynęło z niego, brudząc mu uda. Przez myśl inkuba przeszło, ze w sumie powinien iść się umyć, a i sam Dazai tez potrzebował odświeżenia, ale był zbyt - nomen omen - rozleniwiony tym zastrzykiem życiowej energii, że nie miał ochoty ruszyć się z wygodnego łózka. Sięgnął tylko po wilgotne chusteczki leżące gdzieś w szafce nocnej i wytarł spermę z ich ciał. Oh, właśnie, nie użyli tym razem prezerwatywy. Jakoś tak dość miło się z tym czuł. Barista ufał mu na tyle, by zrobić to bez gumki? Nie, pewnie po prostu zapomniał, a jutro z samego rana pobiegnie do urologa, by sprawdzić, czy Chuuya nie sprezentował mu jakiegoś syfa. Rudzielec nieco się zasępił na tę myśl. Może i do tej pory sypiał z najróżniejszymi facetami, ale na pewno był czysty. Jako demon seksu mógł to z pewnością stwierdzić.

 - Raz na trzy tygodnie wystarczy - powiedział po dłuższej chwili, starając się uspokoić rozszalałe serce. Samo przytulenie przez Dazaia sprawiało, że miał ochotę krzyczeć z radości, a jeszcze do tego to trzymanie za rękę. Gdyby mógł wybrać sobie moment śmierci, byłaby nim właśnie ta chwila. - I nie mów do mnie "chibi", wielkoludzie. Mam normalny wzrost.

Szepnął ciche "dobranoc" i wtulił się w niego mocno. Nie miał ochoty spać, ale najwidoczniej jego ukochany był dosłownie wyczerpany, dlatego łaskawie został jego przytulanką. Kiedy w końcu mężczyzna zaczął oddychać równomiernie, Chuuya ułożył się wygodnie na jego klatce piersiowej, aby móc w lekkim świetle dobiegającym z ulicznych lamp popatrzeć na śpiąca twarz Dazaia. Był niesamowicie przystojny, choć to oczywiście zauważył już przy ich pierwszym spotkaniu. Wyraźnie zarysowana szczęka, delikatnie wystające kości policzkowe, blada cera, irytująco idealny nos, geste rzęsy i usta zachęcające do pocałunków. Po sekundowym wahaniu skorzystał z tego zaproszenia, muskając jego wargi.

 - Osamu - powiedział cicho, bojąc się, że go obudzi. Wyciągnął dłoń, by móc pogłaskać go po policzku i zaraz zatopić palce w jego miękkich włosach. - Jesteś najgorszą osobą, która mogła mi być przeznaczona, ale i tak ciesze się, że się w tobie zakochałem - westchnął. - Naprawdę cię kocham. I to jest cholernie przyjemne, dobre uczucie, idioto. Już ja ci to udowodnię, czekaj no.

Pocałował go raz jeszcze, zanim ponownie się w niego wtulił i po dość długim czasie leżenia i rozmyślania o pierdołach, zasnął.

Dazai:

No i co to był za pomruk? Chciał mieć przetrzepaną dupę?

Miał gdzieś to, że powinien się umyć. Nie miał sił nawet się wytrzeć, a co dopiero iść do łazienki. Dlatego cicho podziękował Chuuyi, który się tym zajął. Teraz to rudy był tym pełnym energii. Barista musiał przywyknąć do tego zabierania energii bo jeśli za każdym razem ma kończyć zasypiając to składa reklamacje.

Nawet nie myślał o zabezpieczeniu, był zbyt zajęty swoim małym demonem by o tym pomyśleć. Chociaż musiał stwierdzić, że nawet niespecjalnie się tym przejmował. W końcu demon raczej nie był na nic chory, a gdyby był to pewnie powiedziałby mu o tym.

 - Co trzy... I nie doprowadzi cię do takiego stanu jaki zastałem dzisiaj?- spojrzał na niego uważnie, chociaż sennie. - Jak dla mnie jesteś maluszkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz