soulmate (4)


Atsushi:

Gdy już tam doszli, rozejrzał się. Sporo miejsca na uniki, do tego skrzynie. Dobry teren rzeczywiście oddalony od ludzi, więc raczej nikt ich nie zauważy, gdy zaczną się bić oraz później.

 - To co, Akutagawa? Nie ma na co czekać, nie? - odsunął się od niego. - Księżycowa bestia.

Zamienił się w półtygrysa tak samo jak na Mobi Dicku. - Możesz zaatakować pierwszy.

Akutagawa:

Zmrużył oczy. Czy ten idiota naprawdę myślał, że potrzebuje zaproszenia? Nie czekając nawet na to, aż skończy mówić swoją propozycję, przywołał Rashomona i uderzył w niego pełną mocą, starając się przebić mu brzuch. Tamten jednak zdołał uskoczyć, co wcale nie przeszkodziło Akutagawie cofnąć swoją bestię, aby ponownie zaatakować. Kiedy kły czarnego "węża" już prawie wbiły się w ramię detektywa, mafiozo upadł z krzykiem na kolana.

 - Co do...?! - zacisnął dłoń na nadgarstku ze Znakiem, który pulsował tępym bólem. - Dlaczego? Przecież wcześniej nic takiego się nie działo! - wydyszał, drżąc na całym ciele, choć nie wiedział czy to z bólu, czy ze strachu przed nieznaną siłą.

Atsushi:

Niecierpliwy jak zawsze, co? Tylko tego się spodziewał, od razu odskakując od Rashomona. Ah, i tak powinno być cały czas, czym był ich ten dziwny rozejm? Brakowało mu tego uciekania... Chociaż widząc, że nie uda mu się uniknąć zębów węża, zacisnął usta i zaraz je otworzył zdziwiony, gdy potwór wrócił do właściciela. Zaniepokojony tym co się stało, cofnął moc i podbiegł do czarnowłosego. Ale czemu w ogóle się martwił o niego?

 - Akutagawa? Co się stało? - przyklęknął koło niego, kładąc dłoń na jego dłoni ściskającej nadgarstek. Znak go bolał? Bo próbował skrzywdzić swojego soulmate'a...? Chcąc to sprawdzić, zmienił swoją dłoń w tygrysią i spróbował go uderzyć. Nim jednak to zrobił, Znak wręcz zapiekł, jakby dotknął gorącego metalu. Z sykiem złapał się za nadgarstek.

 - Czyli jednak... To chyba koniec naszego sparingu.

Jak te cholerne Znaki w ogóle działały?! To było przerażające.

Akutagawa:

Nie potrzebował jego współczucia. Chciał odepchnąć od siebie mężczyznę, ale Znak wciąż go piekł. Zacisnął powieki, starając się zapanować nad nierównym oddechem. Nawet nie zdążył się obronić, kiedy Nakajima sam syknął z bólu. Podniósł się z klęczek i stanął na wciąż drżących nogach. Czemu jego Znak aż tak bardzo bolał, a u tygrysa wyglądało to tak, jakby po prostu tylko przez chwilę poczuł tę moc?

 - Jestem taki słaby...! - jęknął ze złością. To oczywiste, że to jego wina. Jakby był lepszy, to na pewno bez mrugnięcia okiem wytrzymałby te tortury i zdołałby zranić detektywa. Użył Rashomona, aby się oprzeć. Faktycznie, to był koniec walki. Ale Nakajima przecież niedługo ma się zmienić w tygrysa. Co ma wtedy zrobić? Miał nadzieję, że Znak pozwoli mu się chociaż bronić.

 - To cholernie dziwne. Przecież Dazai i Chuuya co chwila ze sobą walczą nawet na śmierć i życie.

Atsushi:

 - Przestań w końcu tak mówić, nie jesteś słaby! - ale go denerwowało to gadanie. - Gdyby nie to dziwactwo, pewnie właśnie lałaby się moja krew. Jesteś kimś, przed kim drży całe miasto, jak możesz się dalej uważać za słabego? Co jest z tobą nie tak, Akutagawa?

Nie czuł bólu tylko przez chwilę. Jednak był przyzwyczajony do takich tortur, więc nie robiło to na nim dużego wrażenia. Zastanowił się. Rzeczywiście, ta dwójka często ze sobą walczyła, ale...

 - To nie tak. Oni ze sobą walczą, jednak jeden o drugiego się martwi. Żaden z nich ani razu nie był bliski śmierci przez taką walkę - powiedział, dalej siedząc na ziemi. Dazai i Chuuya cięgle darli koty, jednak było jak mówił, ich walki nie miały zabić któregoś z nich. Zerknął na światło rzucane przez okna, było czerwone, i nieco ciemne. Zostało nieco ponad godzina i będzie ciemno. Nie zdąży stąd dotrzeć do siebie, więc musi zostać tutaj.

 - Lepiej stąd idź. Nie wiemy, czy Znak będzie działał na mnie, gdy będę zmieniony oraz czy będziesz w stanie się bronić w razie co - wstał z ziemi, by upewnić się, że nie ma w hangarze żadnych miejsc, przez które mógłby uciec, nie licząc głównych drzwi. Jeśli to miejsce okaże się dobre, to może tu będzie spędzał przemiany? Było więcej miejsca niż w domu.

Akutagawa:

 - Jesteś taki głupi, skoro nie widzisz, że ludzie w mieście są po prostu słabi i dlatego się mnie boją! - zacisnął zęby. - A zdanie zwykłych robaków mnie nie interesuje. To silni dyktują reguły, a ja jeszcze nikogo silnego nie pokonałem, co oznacza, że sam jestem słaby - ta logika była tak nielogiczna, że aż sam Akutagawa nieco się zaplątał w swoich wyjaśnieniach. - Znaczy, wiem, że Dazai mnie pochwalił, ale... Ale to nie wystarczy. Oh, przestań się tak gapić - mocno zagryzł wargę, nie mogąc znaleźć innych kontrargumentów.

Skoro tak sprawa wyglądała, to musieli naprawdę dobrze udawać, bo on nie widział, aby się o siebie troszczyli. W szczególności Chuuya; w kwaterach Mafii co chwila wysyła pod adresem Dazaia same niemiłe komentarze i życzy mu śmierci. Ale jeśli tylko o to chodzi, to wniosek nasuwa się sam.

 - Musimy się w sobie zakochać - sam nie wierzył, że to powiedział. Ale to było takie proste, wystarczy, że zaczną pałać do siebie cieplejszymi uczuciami i wtedy będą mogli się pojedynkować. - Genialne...

Nie miał zamiaru stąd iść, dlatego po prostu usiadł na jednej ze skrzyń i wyciągnął książkę z torby, którą wcześniej niedaleko odłożył. Znak powstrzyma Nakajimę przed zrobieniem mu krzywdy, był tego pewien. Ale kto wie, czy drzwi wytrzymają uderzenia cielska bestii? Musiał zadbać o to, aby tygrys pozostał w klatce.

Atsushi:

Słuchał jego wyjaśnienia, jednak nieco się w nim pogubił.

 - Brzmisz jakbyś do końca sam w tonie wierzył.

Zakrztusił się własną śliną słysząc to zdanie. Chwilę walczył o opanowanie, aż w końcu spojrzał na niego jak na wariata.

 - Uderzyłeś się w głowę? Po pierwsze, nie da się zakochać od tak. Po drugie, to nie możliwe.

Nie skomentował tego, że chłopak został. Jego wybór. Gdy Atsushi już sprawił cały hangar, usiadł pod jedną ze skrzyń czekając na pełnię. Gdy nadeszła noc, spojrzał w księżyc, w którego tarczy dostrzegł błękitne oczy tygrysa. Zaraz potem zamienił się w niego. Potężnego białego tygrysa, wartego miliony na czarnym rynku. Zrobił parę kroków, a widząc Akutagawę zaryczał, zaraz chciał go zaatakować, jednak w czasie skoku poczuł ogromny ból. Zaryczał padając na ziemię sparaliżowany na chwilę bólem.

Akutagawa:

Wzruszył tylko ramionami, nie mając najmniejszego zamiaru dłużej mu się tłumaczyć. Jeśli uważa, że jest słaby, to tak w rzeczy samej było. Koniec i kropka.

 - Jest możliwe. Jeśli dalej chcę cię pokonać, to wystarczy, że zapałam do ciebie uczuciem. Czy czymś w tym stylu - zastanowił się. Nie wiedział nawet, co dokładnie znaczy "zakochać się", ale domyślał się, że po prostu chodzi o opiekę nad drugą osobą i niechęć w zamordowaniu jej. Czyli coś podobnego, co czuł do swojej siostry. - Uważasz, że nie dam rady, tygrysie?

Nawet na niego nie spojrzał, gdy tak spacerował po hangarze. Zbyt pochłonęła go książka, którą w końcu, po tym czasie oczekiwania na bestię przeczytał. Poczuł nawet lekką melancholię przy zakończeniu, w którym bohater z martwym ciałem swojego brata powrócił do ojczyzny, a później spotkał przyjaciółkę z dzieciństwa. Autor po mistrzowsku to opisał.

Odłożył dzieło, kiedy tylko usłyszał ryk tygrysa. Już szykował Rashomona w pozycji obronnej, ale zwierz sam padł. Z zainteresowaniem podszedł do niego, ani trochę nie obawiając się ostrych szponów czy kłów.

 - Naprawdę, szkoda, że Znak nas powstrzymuje, Nakajima - ukląkł przy nim i zanurzył rękę w gęstej sierści. Z zaskoczeniem musiał przyznać, że była niezwykle miękka i przyjemna w dotyku. Jak u prawdziwego, dużego kota. Zastanowił się - a gdyby tak podrapać go za uchem? Czy tez by wtedy zamruczał jak te wąsate stworzenia. Nie mogąc się powstrzymać, zaraz to zrobił.

Atsushi:

 - Czy ty w ogóle wiesz co to znaczy kochać kogoś?

Spojrzał na niego uważnie, gdy tylko podszedł. Ból zaczynał znikać, jednak dalej czuł się nieprzyjemnie. Na ten nagły dotyk zdziwił się. Ktoś go głaskał. Pierwszy raz, ktoś go głaskał. Niemrawo ruszał ogonem, cały czas leżąc, a na drapanie za uchem przymknął oczy i zamruczał głośno. Nie tak uroczo jak normalne kot, jednak ciągle. Zaraz zdziwiony tym zerwał się na nogi i spróbował uciec, jednak przeszkodził mu Rashomon. Machnął łapą chcąc odgonić węża, jednak nic to nie dało. Zaryczał zawiedziony i bojąc się zaatakować w obawie przed tamtym bólem, wrócił na poprzednie miejsce. Zrezygnowany padł na ziemię. Czyli jednak będzie się nudził tak bardzo jak w domu. Spojrzał na Akutagawę nieco prosząco. Chciał znowu zostać pogłaskany.

Akutagawa:

 - Chyba kocham swoja siostrę - powiedział powoli, uważnie dobierając słowa. - Na pewno nie chcę, aby umarła i chcę, aby miała dobre życie. To chyba można nazwać "kochaniem", tak sądzę.

O, naprawdę zamruczał. Jednak był to pomruk prawdziwej bestii, a nie domowych zwierzaczków, które całe dnie nudzą się ze swoimi właścicielami. Spodobał mu się. Gdyby Nakajima pozostał w tej formie, to mógłby go nawet polubić. Tak jak myślał, zwierzęta są o wiele lepsze od ludzi. Bestia chciała uciec, jednak nie dał jej tak łatwo odejść. Rashomon był na posterunku, gotów w każdej chwili powstrzymać go przed wyjściem na zewnątrz.

- Jednak nie jesteś taki straszny, co? - wcześniej już o tym wspominał, ale naprawdę miękł przy kotach. Usiadł blisko łba Nakajimy i raz jeszcze go pomiział. Trochę żałował, że skończyły mu się przekąski, ale z drugiej strony dla takiego tygrysa mała paczka łososiowego przysmaku byłaby ledwie przystawką.

Atsushi:

"Chyba"...? Już nie kontynuował tej dziwnej dyskusji, nie miała sensu.

Mruknął gardłowo, ostrzegając go. Był straszny. W końcu był drapieżnikiem, niech o tym nie zapomina, że tylko Znak i odrobina świadomości Atsushiego go ratują. Pomiziany zamruczał zadowolony, przysuwając łeb bliżej, a po chwili po prostu kładąc go na jego kolanach. Może aż tak nie będzie się nudzić? Ziewnął odsłaniając długie, ostre zęby i przymknął oczy, a łapy schował pod siebie okazując w ten sposób zaufanie. W takich warunkach może się zamieniać codziennie. Chociaż miał ogromną chęć, by pobiegać, zapolować, poczuć krew. Ah, ta jego zwierzęca strona była głośna pomimo działania mocy szefa Agencji.

Akutagawa:

 - No już nie próbuj mnie przestraszyć, bestio - powiedział nadzwyczaj ciepło, delikatnie się uśmiechając. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że wyglądał dzięki temu o wiele przyjaźniej, a uroku dodawały mu jeszcze okulary. Sapnął z zaskoczeniem, kiedy ciężki łeb tygrysa wylądował na jego chudych nogach. Ten zwierz był ciężki! W pierwszej chwili chciał go zepchnąć,ale kiedy zauważył, jak wygodnie mu było, to nie miał do tego serca. Był zdecydowanie zbyt miły dla kotowatych.

 - Nie zmieniaj się w człowieka - powiedział cicho, delikatnie się do niego przytulając, jak do ogromnej maskotki. Do żywej i morderczej maskotki.

Atsushi:

Gdzieś wewnątrz siebie Atsushi musiał przyznać, że Akutagawa wyglądał po prostu uroczo, gdy się tak uśmiechał.

Oczywiście, że był ciężki! Przecież to dorosły tygrys, Gdyby się cały na nim położył, to by go zgniótł. Ale ta waga miała swoje zastosowanie - jako drapieżnik musiał przygwoździć szarpiącą się ofiarę do ziemi.

Otworzył oczy na te słowa. Co to miało znaczyć? Wolał go jako kota? Cóż, nie dziwiło go to specjalnie. Miło mu było, gdy mafiozo się do niego przytulił. Po chwili jednak pomyślał, że może być mu nie wygodnie. Wstał więc i położył się inaczej. Leżał koło niego i ruszył głową tak, jakby chciał powiedzieć chłopakowi, żeby teraz się przytulił. Mógł mu teraz robić za poduszkę, gdyby zasnął, no i nie gniótł mu nóg. Cały czas głośno mruczał.

Akutagawa:

Nieco smutno i zimno mu się zrobiło, kiedy tygrysołak po prostu się od niego odsunął, ale też jego nogi mogły odzyskać czucie. Chociaż zwierz po chwili zaprosił go ponownie, dlatego bez zbędnego gadania wtulił się w niego, zaciskając dłonie na mięciutkiej sierści. I z zadowoleniem zauważył, że Nakajima cały czas mruczał.

 - Nie waż się komukolwiek mówić o tym, że tak się zachowuję, jasne? - ostrzegł go. - Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że ktoś taki jak ja nie powinien robić takich rzeczy.

Westchnął i przymknął oczy. Higuchi na pewno oddałaby życie, aby móc zobaczyć swojego mentora w takiej sytuacji. Na szczęście nikt nie miał prawa tutaj być i ich widzieć. To był ich czas, malutka chwila zapomnienia.

 - Przeszkadzałoby ci, jakbym tak zasnął? Przyznaję, że jesteś bardzo wygodną poduszką, Atsushi... Znaczy, Nakajima. Wybacz - nawet nie wiedział, czemu nagle użył jego imienia.

Atsushi:

Gdyby w tej formie był w stanie, to przewróciłby właśnie oczami. Niby komu i po co ma mówić jak on się zachował? Głupota. To tulenie było takie miłe... Chciałby, by każda przemiana wiązała się z czymś takim jednak wiedział, że za miesiąc znów będzie sam w domu to przeżywał, Na jego pytanie jedynie ziewnął. Gdyby mu to przeszkadzało, to by tak nie leżał, czyż nie? Chłopak za bardzo przejmował się pierdołami. Słysząc swoje imię, poruszył śmiesznie uszami. Nie spodziewał się czegoś takiego, jednak nie był zły. Wręcz przeciwnie, w jakiś dziwny sposób poczuł się z tego powodu szczęśliwy. Czemu? Nie miał pojęcia, jednak nie miałby nic przeciwko, gdyby Akutagawa używał jego imienia na co dzień.

W końcu jednak zasnął, robiąc za poduszkę. I tak nie miał nic lepszego do roboty, skoro demoniczny wąż w każdej chwili mógł go powstrzymać przed ucieczką do miasta.

Akutagawa:

Zauważył ten ruch uszu. Nie przeszkadzało mu to, że zwracał się do niego, jak do przyjaciela? Myślał, że tygrys będzie podchodził do tego z rezerwą i za nic nie pozwoli mu tak się do siebie zwracać. Chociaż, patrząc na to z innej strony, nie spodziewał się, że imię jego soulmate'a tak po prostu wyślizgnie mu się spomiędzy ust.

 - Dobranoc, Atsushi - powiedział cicho wprost do jego ucha, gdy ślepia bestii powoli się zamykały. Sam ułożył się nieco wygodniej i również zasnął, zmęczony dzisiejszym lenistwem.

Atsushi:

Poruszył uszami na ten szept i głośniej zamruczał. Gdyby był w stanie, to właśnie by się zarumienił. Tak wygodnie spało się z kimś... Nawet jeśli tylko robił za poduszkę. Oczywiście jak to kot, budził się często w nocy i kontrolował czy wszystko jest dobrze. Nad ranem jednak zasnął twardo, by zmienić się z powrotem w zwyczajnego siebie, gdy tylko słońce wyparło blask księżyca. Teraz to że Akutagawa dalej robił sobie z niego poduszkę nieco mu przeszkadzało, jednak spał dalej na tej zimnej podłodze, aż światło nie zaczęło go budzić. Niezadowolony uchylił powieki i rozejrzał się. Ah, więc mu się to wszystko nie śniło...? W sumie cieszyło go to. No i niczego nie popsuł tej nocy a to był ogromny plus.

Akutagawa:

Poruszył się niespokojnie, kiedy mięciutkie ciało tygrysa zniknęło, a zamiast tego leżał na ludzkim Nakajimie. Rashomon, działając wbrew woli swojego pana, wystrzelił pod lezącego na dole mężczyznę i nieco się "nadmuchał", aby było mu nieco wygodniej na tej twardej ziemi. Gdyby nie promienie słońca padające wprost na jego oczy, spałby dalej snem niewinnego. Ale niestety, los chciał inaczej. Z niezadowolonym pomrukiem przytulił się mocniej do swojego soulmate'a, mówiąc pod nosem niewyraźne "Jeszcze trochę". Naprawdę nie chciało mu się wstawać, mimo że wiedział, że czekała na niego praca, a Higuchi pewnie odchodzi od zmysłów, nie mogąc się z nim skontaktować od wczoraj.

 - Nakajima? - spytał nieprzytomnie, podnosząc się na ramionach, patrząc zza przekrzywionych okularów na swoją poduszkę. Nie pamiętał, żeby zapraszał mężczyznę do siebie na noc... Ah, no tak, mieli urządzić sobie sparing, ale Znaki na to nie pozwoliły i zamiast tego i on, i detektyw, w postaci ogromnego kota, poszli spać.

 - Zmień się z powrotem w tygrysa - poprosił rozkosznie, wsuwając nos pod brodę soulmate'a, łaskocząc go oddechem. Rankami nie był sobą.

Atsushi:

Cóż, nikt nie mógł się z nimi skontaktować, wszak oba telefony wylądowały w zatoce. Chciał wstać, jednak uniemożliwiał mu to Akutagawa, który cały czas na nim leżał. Nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok takiego zaspanego i uroczego mafiozo. To się aż prosiło o wyrycie w pamięci. Na jego prośbę poczuł się nieco głupio. Nie miał pojęcia czy sam z siebie umie w pełni zmienić się w tygrysa. Zazwyczaj potrzebował do tego pełni. A nawet jeśli teraz by mu się to udało, to pewnie tak samo jak zawsze miałby pewne ograniczenie czasowe.

 - Nie wiem czy umiem... - przyznał cicho, oblewając się rumieńcem gdy dmuchał mu na szyję. Czy ktoś może być bardziej uroczy niż on teraz?! Niepewny tego co ma ze sobą zrobić, objął delikatnie starszego mężczyznę i głaskał go po plecach. Zaraz poczuł, że nie leży bezpośrednio na ziemi. Spojrzał pod siebie i ze zdziwieniem odkrył pomoc Rashomona. Chcąc okazać wdzięczność, chciał spełnić prośbę jego właściciela, jednak tak jak się spodziewał, nie był w stanie.

Akutagawa:

Wciąż niezbyt kontaktując z otaczającym go światem, przetarł oczy, strącając z nosa okulary. Mruknął niezadowolony i w pierwszej chwili chciał po nie sięgnąć, ale w połowie drogi zrezygnował. To zbyt meczące.

 - Nie umiesz? Jesteś beznadziejny - a tak bardzo chciał znowu wtulić się w mięciutka sierść zwierzaka. No nic, musi znaleźć zamiennik. Wyciągnął dłoń i przejeżdżając przypadkiem po policzku detektywa, wplótł palce w jego włosy. Na szczęście były tak samo przyjemne w dotyku jak futro tygrysa. Mruknął zadowolony.

 - Czemu to robisz? - zapytał, gdy poczuł ręce Nakajimy na swoich plecach. - Nie przestawaj, to miłe. Zakochałeś się już we mnie? Możemy walczyć?

Znowu w głowie mignęła mu informacja o tym, że powinien iść do mieszkania, aby wyszykować się do pracy, ale zaraz to odrzucił. Niech żyje słodkie lenistwo.

Atsushi:

 - Nauczę się tego... - obiecał cicho. Czemu on się tym w ogóle przejął? Przecież Akutagawa więcej nie będzie mieć okazji do tulenia się do tygrysa, więc czemu miałby się tego uczyć? Głupota. Dziwiło go to, że mężczyzna złapał go za włosy. Po co? Nie rozumiał jego zachowania ani trochę. Na jego pytanie przestał go głaskać i już miał przepraszać, gdy usłyszał, że ma kontynuować. Tak więc robił to dalej.

 - A ty tylko o jednym, co? Nie, nie da się zakochać na zawołanie. Poza tym ani ty, ani ja tego nie umiemy.

Gdy zrobiło się jeszcze trochę jaśniej, uznał, że pora w końcu wrócić do rzeczywistości. Oboje mieli swoje obowiązki. A on dodatkowo był okropnie głodny.

 - Akutagawa. Trzeba wstawać - pogłaskał go po głowie. Budzenie kogoś nagle - nawet wroga - nie było w jego stylu. Kiedy już wstali przeciągnął się nieco obolały od tego leżenia i robienia za poduszkę.

 - Jeśli chcesz... To za miesiąc też możesz mi towarzyszyć - zaproponował nieco nieśmiało.

Akutagawa:

Przeciągnął palcami po dłuższej części włosów Nakajimy i zawinął na palec jedyny czarny kosmyk. Farbował to sobie? Czy to naturalne? Musiał przyznać, że pasowało mu to i było całkiem intrygujące.

 - Za mało się starasz - zmarszczył brwi. - I jeśli się czegoś nie umie, to wystarczy się tego nauczyć.

Dla niego było to niesamowicie logiczne - nauczą się miłości, to wtedy będą mogli się pozabijać. Znaczy, Akutagawa zamorduje tygrysa. To oczywiste. Ale czy wtedy nie straci jednej z niewielu osób, z którą tak dobrze mu się pojedynkuje? Zagryzł wargę zastanawiając się nad tym. Cholera, to zbyt skomplikowane.

Wymruczał pod nosem kilka słów niezadowolenia - choć taka pobudka była nadzwyczaj przyjemna - ale w końcu wstał z niższego mężczyzny i przeciągnął się. Od dawna tak wygodnie mu się nie spało. Musiał przyznać, że tygrys był jego jak dotychczas najlepszą poduszką.

 - Chcę - powiedział niemal natychmiast, ledwo panując nad ekscytacja. Czyli że już za miesiąc znowu będzie mógł przytulić się do ogromnego kota? Idealnie.

 - Ale mimo tego, że tak bardzo się bałeś zamienić w tygrysa, to nie byleś wcale taki straszny. Wręcz przeciwnie - uśmiechnął się z pogardą - zachowywałeś się jak słodki kociak.

Atsushi:

Naturalnie niestety. Zawsze się zastanawiał, czemu miał akurat ten jeden kosmyk czarny. Chociaż jego intrygowały białe końcówki włosów Akutagawy. Farbował je? A może były tak zniszczone, że aż białe?

Nie było w tym ani odrobiny logiki, jednak już wczoraj Atsushi przekonał się, że raczej mu tego nie wytłumaczy. Pozostaje mieć nadzieję, że mafiozo sam zauważy jak porąbany ma plan. Zdziwiła go ta nagła odpowiedź.

 - Naprawdę lubisz koty, co...? - zaśmiał się cicho. To było nawet urocze. Ale czy morderca może być uroczy? Całkiem zastanawiające. Zaraz jednak cały ten urok znikł.

 - Ciesz się, że nie odgryzłem ci głowy - mruknął zły idąc do wyjścia. - Ból w tej formie był okropny, nie chciałem czuć go więcej niż raz - aż go przeszedł dreszcz na wspomnienie. - A, dzięki za użycie Rashomona i nie pozwolenie mi spać na ziemi to było całkiem miłe.

Wyszedł z hangaru i poszedł w swoją stronę. Był tak okropnie głodny...

Akutagawa:

Tutaj było tak samo - białe końcówki miał od kiedy tylko sięgał pamięcią. I nie mógł mieć zniszczonych włosów, bo Chuuya, kiedy tylko Dazai ich zdradził, zaczął zajmować się młodym Akutagawą. Nie było w tym nic dziwnego, potrzebował przecież mentora, bo był niedoświadczony, ale nie sadził wtedy, że wszyscy podwładni rudego herszta byli zaopatrywani przez niego w koreańskie kosmetyki. W Portowej Mafii są naprawdę osobliwi ludzie.

 - Chciałbym mieć jednego, ale raczej nie miałbym czasu, aby się nim zajmować - wzruszył ramionami. Czy to było aż takie dziwne, że całe swoje serce oddal tym wąsiastym stworzeniom?

 - Nie dałbyś rady, kiciu.

Na wspomnienie o bólu, zacisnął dłoń na nadgarstku. Tak, on też nie chciał tego już nigdy więcej doświadczać. Nie zdążył mu odpowiedzieć, bo nie spodziewał się, że tak wcześnie rano zostanie uraczony widokiem dołeczków w policzkach, dlatego po prostu jak wrośnięty w ziemię patrzył za odchodzącym detektywem.

 - Nie jestem miły, Atsushi! - wykrzyknął w końcu za nim, gdy byli już na zewnątrz. Prychnął zdenerwowany i poszedł do siebie przygotować się na długi dzień w pracy. I musiał jakoś wytłumaczyć zniknięcie komórki...

Atsushi:

 - Koty nie potrzebują dużo opieki. Jedynie pełnej miski. No i czasem, by ktoś je podrapał za uchem - zaśmiał się cicho. Koty jadły naprawdę dużo, coś o tym wiedział.

 - Nazywasz tygrysa kicią...? Może jak byłem mniejszy, to to by miało sens... - jakoś dziwnie się czuł, gdy Akutagawa mówił do niego w taki sposób.

Odwrócił się słysząc swoje imię. Nie spodziewał się, że gdy będzie człowiekiem, to mafiozo dalej będzie go używał. Ale skłamałby mówiąc, że nie było to miłe. Czy skoro używał jego imienia, to nieco mniej uważał go za wroga? A może on też powinien zacząć używać jego imienia?

 - Oczywiście, że nie! Ani trochę! - odkrzyknął.

W Agencji miał do słuchania. Że się nie odzywał, że się martwili, że jak mógł zgubić telefon. Jedynie Dazai jak zawsze wydawał się zadowolony i rozbawiony tym wszystkim.

Akutagawa:

On wcale nie słuchał go uważnie i wcale nie zapamiętywał dokładnie każdego jego słowa. Bo przecież tych informacji wcale nie może znaleźć w internecie, a każdy logicznie myślący człowiek wie, że o kotach najlepiej dowiedzieć się od... kota. To elementarne.

 - To miało cie obrazić, tępaku - spojrzał na niego ciężko. Naprawdę, zamiast się na niego zezłościć za nazwanie go "kicią", ten się zastanawiał nad sensem tego. Naprawdę dziwny był z niego człowiek.

Na jego krzyki jedynie się uśmiechnął w duchu. Nigdy nie był i nie będzie miły, a w szczególności nie dla swojego soulmate'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz